Czy polskie autostrady będą darmowe na wakacje 2023 r.? Jeden warunek i haczyk

Polskie autostrady będą darmowe w wakacje 2023 roku. Z tym stwierdzeniem jest jednak jak z kawałem radia Erewań. Bo nie wszystkie autostrady i nie dla wszystkich samochodów. A to nie koniec haczyków przygotowanych przez rządzących.

O opłatach za drogi, ale też nowelizacji przepisów w tym zakresie, opowiadamy również w tekstach publikowanych w serwisie Gazeta.pl.

Przedstawiciele rządu wyszli na scenę "cali na biało" i z dumą ogłosili, że dokładnie 1 lipca 2023 roku autostrady w Polsce staną się darmowe. Hasło brzmi niezwykle lotnie. Warto jednak wiedzieć o tym, że nie działa bezgranicznie. Najpierw kierujący, a właściwie to jego pojazd, musi spełnić jeden warunek. A do tego pojawia się też dość zasadnicza gwiazdka. Tyle że przepisy nadal nie są pewne...

Zobacz wideo To nie USA, to autostrada A4. Pościg za kierowcą, który ukradł alkohol. I nie tylko pił

Dla jakich pojazdów autostrady będą darmowe?

Żeby kierujący mógł skorzystać z darmowego przejazdu autostradami, najpierw musi się poruszać odpowiednim typem pojazdu. Ulgą objęta została kategoria pojazdów lekkich. To oznacza, że na bezpłatny przejazd mogą liczyć osoby poruszające się motocyklem lub samochodem, którego DMC nie przekracza 3,5 tony. Mowa w tym przypadku o:

  • samochodzie osobowym,
  • samochodzie dostawczym,
  • kamperze,
  • pick-up`ie.

Co ważne, ulgą objęte są także zestawy pojazdów. Darmowo autostradą może zatem pojechać również samochód osobowy z przyczepą czy auto dostawcze z przyczepą. Przy czym w tym przypadku nadal obowiązuje limit wagowy. Cały zestaw pojazdów nie może mieć dopuszczalnej masy całkowitej wyższej, niż 3,5 tony.

Które autostrady w Polsce staną się darmowe?

Wiemy już jaki rządzący wprowadzili warunek do możliwości skorzystania z darmowego przejazdu autostradami. Nadszedł zatem czas na haczyk pojawiający się w przepisach. A haczykiem tym jest to, że na razie zwolnienie z opłat dotyczy wyłącznie tych szlaków, które są zarządzane przez GDDKiA. Mowa zatem o państwowych fragmentach A2 Stryków – Konin (prawie 100 km) i A4 Wrocław – Sośnica (długość 162 km). To te szlaki, na których płatności do tej pory wnosiło się przez system e-Toll.

To oznacza mniej więcej tyle, że kierowca samochodu osobowego jadącego A2 podczas wakacyjnego wyjazdu może zaoszczędzić nawet 9,9 zł. W przypadku A4 oszczędność może się okazać jeszcze wyższa. Brak opłat na autostradzie oznacza bowiem, że w kieszeni kierującego zostanie 16,2 zł.

Ustawa mówiąca o darmowym przejeździe zawiera dość ważny zapis. Wskazuje na to, że bezpłatny przejazd samochodów kategorii lekkiej dotyczy aktualnie państwowych szlaków, ale także tych, które będą przez państwo zarządzane w przyszłości. Chociażby tych, które wejdą pod władanie GDDKiA po wyczerpaniu umów koncesyjnych lub zostaną zbudowane.

Co z odcinkami koncesyjnymi?

Darmowy przejazd autostradami w Polsce dotyczy tylko rządowych odcinków. To oznacza mniej więcej tyle, że kierujący nie pojedzie bezpłatnie A1 Nowa Wieś – Rusocin, A4 Katowice – Kraków i A2 Konin Modła – Świecko. Pierwotnie rządzący mówili o tym, że również i w przypadku odcinków zarządzanych przez prywatne firmy przejazd będzie darmowy. W tej sprawie zapadła jednak tajemnicza cisza. Powód takiej sytuacji może być jeden. Bo jak nie wiadomo o co chodzi, to musi chodzić o pieniądze.

Żeby darmowe stały się również odcinki koncesyjne, skarb państwa musiałby wypłacać odszkodowanie firmom, które nimi zarządzają. To oznaczałoby rocznie kwotę liczoną nie w milionach, a raczej miliardach złotych. A z pustego nawet Salomon nie naleje – jak mówi mądre powiedzenie. Wniosek? Nie ma raczej co liczyć na to, że jeszcze w wakacje roku 2023 w Polsce darmowe staną się wszystkie autostrady. Powiem więcej, jeżeli obietnicy rządzącym nie uda się spełnić przed wyborami, po nich zostanie ona zepchnięta na drugi plan. Bo jak mówi kolejne mądre powiedzenie – jak się ładnie obieca, to nawet nie trzeba spełniać.

Darmowe autostrady w Polsce. Przepisy prawie gotowe

Sejm przegłosował ustawę o darmowych autostradach zarządzanych przez państwo. Tyle że teraz musi ją zatwierdzić senat, a później podpisać prezydent. To warunek wejścia zmian w życie 1 lipca. Na ile scenariusz jest zatem realny? Z podpisem prezydenta większego problemu być nie powinno. Gorzej w kwestii senatu. Jeżeli ten zdecyduje się na naniesienie poprawek, ustawa będzie musiała wrócić do sejmu. To wydłuży czas obradowania nad nią i sprawi, że rządzący mogą nie wyrobić się do 1 lipca z "przepchnięciem" nowych regulacji. Wszystko okaże się zatem w środę – 21 czerwca. To wtedy nowelizacją ma się zająć senat.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.