Wypadki przy ruszaniu to specjalność amerykańskich kierowców, którzy uwielbiają psuć auta na spotkaniach entuzjastów motoryzacji. Chcą efektownie wyjechać z parkingu, ale spóźniając się z kontrą i kończą na przydrożnym krawężniku, latarni, albo drzewie. Tym razem podobne wydarzenie miało miejsce 4 maja w samym centrum Warszawy, na ul. Emilii Plater. Szczegóły można obejrzeć na amatorskich filmach wykonanych przez fanów włoskiej motoryzacji. Ostrzegamy, że padają na nich niecenzuralne słowa, bo entuzjastów Lamborghini poniosły emocje.
Więcej informacji z warszawskich ulic znajdziesz na stronie Gazeta.pl
Kierowca Lamborghini Huracan Evo postanowił włączyć się spektakularnie do ruchu, wyjeżdżając z podporządkowanej ul. Pańskiej w ul. Emilii Plater. W jakimś sensie osiągnął efekt, w o który mu chodziło: zwrócił na siebie powszechną uwagę, ale dalej Lamborghini Huracan pojechało już na lawecie.
Samochód obrócił się wokół własnej osi i będąc już tyłem do kierunku jazdy, z całym impetem uderzył w krawężnik oraz murek z kamieni. W wyniku tej kolizji uszkodzony został zarówno układ jezdny, jak i elementy nadwozia, m.in. zderzak. Cena tej chwili fantazji będzie bardzo wysoka, ale na szczęście nie ucierpiała żadna postronna osoba. To chyba jedyny plus tej sytuacji.
Lamborghini z Warszawy to model Huracan Evo, czyli wersja po modernizacji, produkowana od 2019 roku. Standardowa odmiana tego samochodu ma wolnossący silnik V10 o pojemności 5,2 l oraz mocy 640 KM. Moment obrotowy jest przekazywany na cztery koła, a moc pozwala na przyspieszenie do setki w zaledwie 2,9 s i przekroczenie prędkości 325 km/h. Napęd na obie osie poprawia osiągi i stabilność prowadzenia, ale może nieco utrudniać jazdę efektownymi poślizgami, zwłaszcza przy niskich prędkościach. Dodatkowo ten model jest zaopatrzony w skrętne koła tylnej osi.
Jak uniknąć takich kłopotliwych kolizji? Najlepiej nie próbować się popisywać na publicznych drogach, a zostawić efektowne manewry na tor. Nawet jeśli kierowca zielonego Lamborghini nie jest jego właścicielem, zamiast na wypożyczenie auta do jazdy po ulicach, mógłby je wydać na torową przejażdżkę. W takich warunkach trudniej byłoby zaimponować, ale za to miałby szansę się nauczyć lepiej jeździć. W centrum Warszawy dostał zupełnie inną lekcję: jeśli nie jesteś pewny, że coś potrafisz zrobić, najlepiej to wcześniej sprawdź i poćwicz. Trening czyni mistrza.