O nowelizacji kolejnych przepisów opowiadamy również w tekstach publikowanych w serwisie Gazeta.pl.
Aktualnie obowiązujące przepisy są jasne. Wjazd do strefy czystego transportu w mieście będzie możliwy tylko z zieloną naklejką na szybie. Jej brak może oznaczać 500 zł mandatu. Z tą regulacją jest jednak szereg problemów. Całe szczęście wiele wskazuje na to, że rządzący szykują się do zmiany przepisów. Na mocy nowelizacji naklejka mogłaby zniknąć. To dobrze!
Zielona naklejka uprawniająca do wjazdu do strefy czystego transportu ma z generalnie określony wzór. Generalnie, bo ostateczną wersję powinien przedstawić każdy samorząd, który na powołanie SCT się zdecyduje. W skrócie, ile stref w Polsce, tyle będzie naklejek. A to musiałoby oznaczać, że kierowcy dużo podróżujący po kraju (np. przedstawiciele handlowi), musieliby pół przedniej szyby okleić naklejkami z kolejnych miast. To mało praktyczne, a do tego niebezpieczne. Bo już kilka wlepek może skutecznie ograniczyć widoczność.
A o każdą taką naklejkę kierowca musiałby starać się fizycznie. Musiałby pojechać do danego miasta i ją uzyskać w referacie komunikacji. Alternatywnie, uzyskanie naklejki byłoby możliwe korespondencyjnie. To jednak zapchałoby urzędy sprawami.
Drugi problem z naklejkami w strefie czystego transportu jest taki, że będzie ona wydawana raz na zawsze. Raz na zawsze dopuści zatem eksploatację pojazdu w SCT. A obostrzenia w strefach będą się zaostrzać. To żaden problem – pomyślicie. Przecież stosowanie ostrzejszych reguł można sprawdzić na mocy normy emisji spalin zapisanej na naklejce. Być może i tak, tylko... obecny wzór nie zawiera takiej informacji.
Wniosek może być jeden. Naklejka uprawniająca do wjazdu do strefy czystego transportu nie jest praktyczna, a do tego może zagrażać bezpieczeństwu jazdy. Nie ma zatem szansy na sprawdzenie się w praktyce. Samorządowcy mówili o tym od początku, a rządzący zdaje się, właśnie to zrozumieli. A właściwie to dopiero. Dlatego postanowili zmienić przepisy. Jak donosi instytut SAMAR "rząd zaproponował, by samorządy planujące wprowadzić SCT same decydowały o sposobie prowadzenia kontroli w oparciu o system nalepkowy lub za pomocą systemów automatycznego czytania tablic – w oparciu o dane pobierane z Centralnej Ewidencji Pojazdów".
W drugim przypadku "przepustką" stałaby się tablica rejestracyjna. I stanowiłaby ona przepustkę uniwersalną. Obowiązującą na terenie całego kraju, a nie w wybranym mieście.
Stworzenie alternatywnego sposobu kontrolowania pojazdów może de facto uśmiercić zielone naklejki. Tym samym nie byłoby możliwości karania kierowców za ich brak. Propozycja zmian pojawiła się w porę. W końcu SCT w Krakowie czy Warszawie (a więc pierwsze SCT w Polsce) mają zacząć obowiązywać 1 lipca 2024 roku. Do przeprowadzenia zmian pozostał zatem nieco ponad rok. Choć i w tym punkcie pojawia się znak zapytania. Bo gdy gminy zdecydują się na system czytania tablic i komunikacji go z CEPiK, warto pomyśleć nad tym czy np. mniejsze miasta będzie stać na jego wdrożenie. W końcu możemy mówić o kwocie liczonej raczej w milionach niż setkach tysięcy złotych.