Jacek Ratusznik jest jednym z najlepszych polskich kulturystów. Na swoim koncie ma dwa tytuły Mr Olympia, dwa zwycięstwa w zawodach Arnold Classic oraz pięć pucharów zdobytych w IFBB Diamond Cup. Ma też bardzo ładne BMW M2, a raczej miał, bo rozbił je mechanik z okolic Andrychowa, któremu zostawił swoje auto na diagnostykę w serwisie mechanicznym, ponieważ któryś z podzespołów samochodu pobierał zdecydowanie za dużo prądu.
Na miejscu serwisanta dwa razy bym się zastanowił, zanim wybiorę się na wieczorną przejażdżkę autem klienta, nawet jeśli nie wygląda tak groźnie, jak pan Jacek. Tym bardziej, że kiedy wieczorem rozbił niemieckie auto, dwie miejscowości od warsztatu, podobno nie był do końca trzeźwy. Bardzo trudno będzie to uznać za niezbędną jazdę testową. Po zatrzymaniu się na drzewie, zarówno kierowca, jak i tajemniczy pasażer opuścili auto i oddalili się w sobie tylko znanym kierunku.
Kulturysta jest fanem samochodów w ogóle, a w szczególności swego BMW M2, co widać na jego koncie w portalu Instagram. Wcale mu się nie dziwię, bo to model M2 poprzedniej generacji F87 to jedno z najlepszych współczesnych sportowych BMW i przyszły klasyk tej marki. Nawet kiedy był nowy, kupienie graniczyło z cudem ze względu na niewielką liczbę wyprodukowanych egzemplarzy i odwrotnie proporcjonalny do nich popyt.
BMW M2 to bardzo udany model, ale prowadzi się raczej nerwowo. Trzylitrowy silnik o mocy 365 KM zapewniał znakomite osiągi (przyspieszenie 4,2-4,4 s do setki i prędkość maksymalną 250 km/h), ale połączeniu z krótkim nadwoziem potrafi zaskoczyć niewprawnego kierowcę. Najlepszym dowodem jest to, co się właśnie wydarzyło w woj. śląskim.
Na miejscu właściciela byłbym bardzo zły, widząc swoje cacko w opłakanym stanie. Na szczęście Jacek Ratusznik nie stracił optymizmu, a nawet zrobił sobie zdjęcie, które jest dowodem jego dystansu do sprawy. Pisze, że auto przebiło ogrodzenie i zatrzymało się dopiero na drzewach, dlatego szuka kogoś, kto wyprostuje mu... felgę. Moim zdaniem jest mu też potrzebny dobry warsztat blacharsko-lakierniczy.
Sportowiec dowiedział się o wypadku od znajomego, który przejeżdżał w miejscu zdarzenia chwilę potem, jak BMW M2 wylądowało na płocie i drzewie. Zdenerwowany skontaktował się z właścicielem, aby sprawdzić, czy nic mu się nie stało. Myślał, że to on był sprawcą wypadku. Jacek Ratusznik początkowo myślał, że żartuje, ale szybko zrozumiał, że sprawa jest poważna. Po jakimś czasie pracownik serwisu, który rozbił auto, wrócił na miejsce wypadku, a później pojawili się tam również właściciele serwisu. Sprawą zajmuje się policja z Bielska-Białej. Równocześnie rzeczoznawca próbuje ocenić strat, które spowodował bezmyślny mechanik.
Wstępnie ustalono, że samochodem poruszał się 43-letni mężczyzna, pracownik serwisu samochodowego. Ustalamy, w jaki sposób ten mężczyzna wszedł w posiadanie tego samochodu. Przesłuchujemy świadków. Na razie nie mogę potwierdzić, czy sprawca był pod wpływem alkoholu. Została mu pobrana krew do badań
- poinformowała dziennikarza portalu wadowice24.pl Katarzyna Chrobak, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Bielsku-Białej.