Sąd obniżył karę sprawcy wypadku na Sokratesa, bo ofiara mogła usłyszeć "ryk silnika" i zauważyć "jaskrawe" BMW

Patrząc na uzasadnienie Sądu Apelacyjnego w Warszawie, który obniżył karę dla sprawcy śmiertelnego wypadku na ulicy Sokratesa, trudno uwierzyć, że to prawda. Według sędziów ofiara wypadku mogła dostrzec "jaskrawe" BMW i usłyszeć jego "ryk silnika". Nie ważne, że kierowca pędził 126 km/h i miał niesprawny samochód.

Do śmiertelnego potrącenia pieszego w Warszawie na ul. Sokratesa doszło 20 października 2019 roku. Zginął wtedy 33-letni Adam G, który przechodził poprawnie przez przejście dla pieszych. Cudem uratowała się z tego wypadku jego żona i trzyletni syn, których Pan Adam w ostatniej chwili zepchnął z "zebry".

O wypadku było głośno z racji prędkości i brawury kierowcy, który pędził po ulicy z ograniczeniem prędkości do 50 km/h, Biegli stwierdzili, że BMW rozpędziło się tam do ponad 126 km/h. Dodatkowo samochód był nielegalnie przerobiony i nie do końca sprawny. Po głośnym procesie sąd pierwszej instancji uznał kierowcę BMW za winnego spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym, choć prokuratura domagała się zasądzenia zabójstwa z zamiarem ewentualnym. Krystian O. dostał wyrok siedmiu lat i 10 miesięcy pozbawienia wolności oraz m.in. zatrzymanie uprawnień do prowadzenia pojazdów na 15 lat. Od wyroku odwołała się zarówno prokuratura, jak i obrońcy oskarżonego. W marcu bieżącego roku okazało się, że Sąd Apelacyjny poparł jednak linię obrony sprawcy wypadku.

Skandaliczne uzasadnienie Sądu Apelacyjnego w Warszawie

Co prawda Sąd Apelacyjny wyrok obniżył symbolicznie (do siedmiu lat i sześciu miesięcy), a w pozostałej części utrzymał w mocy zaskarżony wyrok sądu pierwszej instancji, to szokujące są słowa, jakie padłu w jego uzasadnieniu. Do treści dotarł serwis brd24.pl.

Tu trzeba jednak przywołać uzasadnienie sądu pierwszej instancji, który uznał, że ofiara wraz z rodziną prawidłowo weszła na pasy, o czym świadczy to, że z jednej strony pierwszeństwa ustąpił im samochód marki Renault. Dopiero jadący z drugiej strony Krystian O. z dużą prędkością wpadł na przechodzącego pieszego, dlatego uznano, że ofiara nie przyczyniła się do wypadku. Sąd Apelacyjny uznał jednak, że "stanowiska te nie były prawidłowe".

Zobacz wideo
Zachowanie szczególnej ostrożności na przejściu dla pieszych oznacza przede wszystkim konieczność obserwowania przez pieszego odcinka drogi, przez który przechodzi i w konsekwencji tego, jak zostało to wskazane w tezie 2 w: M. Ł., Prawo o ruchu drogowym (...), powinien on zwiększyć uwagę i dostosować swoje zachowanie do warunków i sytuacji zmieniających się na drodze w stopniu umożliwiającym odpowiednio szybkie reagowanie. Przed wejściem na jezdnię powinien on dokonać oceny sytuacji, pamiętając jednocześnie o obowiązkach wynikających z art. 14 p.r.d. Pieszy powinien także uwzględnić prędkość, z jaką poruszają się pojazdy znajdujące się na drodze (…)

- czytamy w uzasadnieniu wyroku Sądu Apelacyjnego.

Jak przytacza serwis brd24.pl, Sąd Apelacyjny przyjął, że zabity przez pirata pieszy znajdował się na psach na tyle długo, że powinien rozpoznać zagrożenie. Zatem jego zachowanie "powinno polegać na niezwłocznym przerwaniu manewru przechodzenia przez pasy, a nawet, cofnięciu się na chodnik". Dodatkowo jeden ze świadków zeznał, że "ryk silnika" auta sprawcy był bardzo głośny.

Tym samym trzyosobowy skład sędziowski uznał, że Pan Adam przyczynił się częściowo do wypadku, w którym sam zginął, choć w niewielkim stopniu, stąd tylko niewielka korekta wyroku w dół. Mimo wszystko takie uzasadnienie wydaje się mocno wątpliwe i bulwersujące. Tym bardziej że opinie biegłych były miażdżące dla sprawcy. Jak przypomniał serwis brd24.pl uznali oni, że kierowca BMW przekroczył dozwoloną prędkość aż o 76,6 km/h, jego auto było nielegalnie zmodyfikowane, przez co straciło formalnie homologację i prawo do poruszania się po drogach publicznych. A na dodatek samochód miał niesprawny układ hamulcowy i zużyte opony.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.