Znak drogowy z kamerą ostrzega przede wszystkim przed fotoradarami i odcinkowymi pomiarami prędkości. Nowe zastosowanie dla tego właśnie symbolu znaleźli jednak Niemcy. Bo tu kamera jest skierowana do dołu oraz umieszczona na szarym tle i uzupełniona napisem "überwachung handyverbot". Co to wszystko ma znaczyć? Wytłumaczenie jest proste.
Napis "überwachung handyverbot" oznacza w tłumaczeniu "monitorowanie zakazu korzystania z telefonu komórkowego". W skrócie w pobliżu zamontowana jest specjalna kamera, która sprawdza czy kierowcy prowadząc pojazd, nie używają jednocześnie komórki. Tablica wskazuje długość odcinka pomiarowego. To nie oznacza, że na całych np. 2 km realizowana jest kontrola. To oznacza, że na tym odcinku punkt może być jeden lub punktów może być kilka.
Możliwość zmiany punktów kontroli wiąże się z faktem, że monitorowaniem zachowań kierowców zajmuje się mobilna kamera. Jej rozstawienie zajmuje kilka minut i przypomina ona swoim wyglądem fragment czarnej rury. Kamera jest połączona przewodowo z policyjnym vanem. Tam na bieżąco funkcjonariusze mogą obserwować sytuację na drodze i wspomagać proces rejestrowania wykroczeń popełnianych przez kierujących. Choć samo rejestrowanie dokonywane jest automatycznie. Opracowany w Holandii system Monocam wykonuje zdjęcie za każdym razem, kiedy kierowca samochodu lub ciężarówki sięga po smartfon lub np. tablet.
Kamery są stawiane głównie na wiaduktach poprowadzonych nad autostradami. To oznacza, że kierowcy nie są w stanie dostrzec ich z większej odległości. Muszą zatem wierzyć tablicy na słowo, że w pobliżu znajduje się rejestrator.
Dalsza część procedury pewnie jest identyczna jak w Polsce. Na podstawie numeru rejestracyjnego namierzany jest właściciel pojazdu. Następnie funkcjonariusze proszą go o wskazanie sprawcy i ten dostaje mandat. Ile on wynosi? W Niemczech kara za to wykroczenie sięga 100 euro i 1 punktu karnego. I gdybyście domyślnie chcieli powiedzieć, że to wysoka sankcja, od razu muszę sprostować sprawę. W Polsce rozmowa przez telefon kosztuje 500 zł i 12 punktów karnych. O ile grzywna ma tak właściwie prawie identyczną wartość, o tyle na polu punktowym lepiej być złapanym w Niemczech niż w Polsce.
Kamery rejestrujące korzystanie z telefonów komórkowych w czasie jazdy (a więc i dziwne znaki drogowe) są spotykane obecnie głównie w rejonie Moguncji i Trewiru. Czy pomysł rozszerzy się na całe Niemcy? W chwili obecnej to mocno wątpliwe. Ale w przyszłości... Zanim jednak taki sposób monitorowania zachowań kierujących stanie się u naszych zachodnich sąsiadów stosowany na szeroką skalę, konieczne są zmiany przepisów. Chodzi o stworzenie podstawy prawnej do użytkowania przez funkcjonariuszy policji monokamer. Konkretnie musi się pojawić zapis pozwalający na prewencyjne rejestrowanie obrazu.
Obecnie kamer w Niemczech można używać do rejestrowania zdjęć tylko w razie konkretnego podejrzenia popełnienia przestępstwa. Fotoradar robi bowiem zdjęcie dopiero po zarejestrowaniu wysokiej prędkości pojazdu. Kamera badająca korzystanie z komórki działa z kolei cały czas. "Zagląda" do wnętrz kolejnych pojazdów. Na ile zmiany w prawie są realne? O to raczej nie trzeba się obawiać. Szczególnie że korzystanie z telefonu w czasie jazdy kilkukrotnie zwiększa ryzyko wystąpienia wypadku drogowego. Niemieckie władze lokalne mają zatem silną motywację do działania. W końcu chodzi o bezpieczeństwo.