Do tragicznego w skutkach wypadku doszło w nocy na jednym z parkingów przy słowackiej autostradzie D1 w regionie Považskobystrickim. Kierujący dacią sandero Austriak, który jechał autostradą w kierunku Žiliny, w pewnym momencie skręcił na przydrożny parking. Z niewyjaśnionych dotąd przyczyn przy wjeździe do strefy wypoczynkowej Sverepec pojazd uderzył w tył zaparkowanego tam ciągnika siodłowego.
Auto stało na wjeździe, bo na parkingu dla ciężarówek brakowało już miejsc. Z relacji słowackiej policji wynika jednak, że ciężarówka stała głównie na utwardzonym poboczu, więc teoretycznie nie było problemu z przejechaniem obok niej autem osobowym i ciężarowym. Niestety, kierowca białej dacia sandero, 30-letni Austriak zagapił się lub po prostu nie zdążył ominąć ostatniej zaparkowanej na zjeździe z autostrady ciężarówki. Być może też zabrakło doświadczenia i umiejętności, bo jak się okazało, kierowca miał prawo jazdy zaledwie od lipca ubiegłego roku.
W efekcie auto osobowe wbiło się pod naczepę, zatrzymując się dopiero na jej kołach. W wyniku zderzenia dach dacii został całkowicie ścięty, a kierowca uwięziony w kompletnie zgniecionym wraku auta. Niestety, po chwili auto się zapaliło. Przybyła na miejsce policja i świadkowie próbowali ugasić pożar, ale nie udało się go stłamsić, aż do momentu interwencji straży pożarnej. Kierowca samochodu nie miał najmniejszych szans na przeżycie.
W związku z wypadkiem drogowym słowacka policja wszczęła już oskarżenie o przyczynę śmierci. Do śledztwa zatrudniono również ekspertów z zakresu transportu drogowego. Podczas autopsji ciało kierowcy zostanie też przebadany pod kątem zawartości alkoholu lub innych substancji odurzających. Aktualnie śledztwo jest w toku i nikt nie usłyszał zarzutów.