Od 1 maja 2006 roku wszystkie tablice rejestracyjne wydawane w Polsce posiadają na niebieskim tle oznaczenie PL i gwiazdki unijne. To kwestia prawa wspólnotowego i unifikacji wzorów oznaczeń. Na drogach można jednak spotkać samochody, w których ktoś z różnych powodów oznaczenie UE zakleja. Czasami zakleja niebieską wlepką, a czasami jakimś symbolem. Warto się zatem zastanowić co to tak naprawdę oznacza z prawnego punktu widzenia.
Zaklejenie symbolu Unii Europejskiej na tablicy rejestracyjnej może zostać odczytane przez funkcjonariusza jako naruszenie:
Zakrywanie znaku unijnego na tablicy oznacza złamanie prawa. To konkretnie wykroczenie. Jaka będzie kara? Tu wszystko zależy od interpretacji konkretnego przypadku przez policjanta. Możliwości sankcyjne można jednak dostrzec aż trzy:
Warto w tym punkcie pamiętać o jeszcze jednej rzeczy. Mandat może oznaczać dopiero początek konsekwencji. Bo jest jeszcze art. 71 ust. 2 ustawy PoRD. Ten wyraźnie stwierdza, że warunkiem dopuszczenia pojazdu do ruchu jest zarejestrowanie pojazdu i zaopatrzenie go w zalegalizowane tablice rejestracyjne. Jeżeli zaklejenie gwiazdek unijnych policjant potraktuje jako naruszenie warunków stosowania tablicy, może podjąć decyzję mówiącą o wycofaniu pojazdu z ruchu. W takim przypadku kierowca straci dowód rejestracyjny, a do tego auto będzie mogło kontynuować podróż tylko na lawecie.
Policjant przed wycofaniem pojazdu z ruchu oczywiście może zaproponować kierowcy zerwanie naklejki. To może go uratować przed konsekwencjami. To raz. Dwa warto pamiętać, że kara za zaklejanie gwiazdek unijnych jest możliwa nie tylko w przypadku kontroli drogowej, ale i zdjęcia z fotoradaru.
No dobrze, ale czemu tak właściwie ktoś mógłby chcieć zaklejać flagę Unii Europejskiej na polskiej tablicy rejestracyjnej? To pomysł dość dziwny, ale może wiązać się np. z chęcią demonstracji politycznej. Tak właśnie być może stało się w roku 2018, gdy dziennikarze zauważyli że w prywatnym samochodzie Antoniego Macierewicza, są zaklejone gwiazdki unijne. Demonstrowanie poglądów w tym przypadku jest bardzo możliwe. Zwłaszcza że Pan Antoni jest świetnie znany z – delikatnie mówiąc – mało przychylnej opinii o działaniu wspólnoty.