Nowa moda w USA: farmerzy pokochali "kei trucks". Czy chodzi o kryzys?

Chociaż to zaskakujące, amerykańscy rolnicy od pewnego czasu bardzo lubią japońskie miniaturowe dostawczaki, tzw. kei trucks. Używają ich w innym celu niż ten, do którego zostały zaprojektowane.

Kei to specjalna klasa małych samochodów, wymyślonych w powojennej Japonii. Prawo ogranicza ich wymiary, ale za to faworyzuje w kwestiach podatkowych. Auta klasy kei nie mogą być dłuższe niż 3,4 m, szerokość ich nadwozia nie może przekraczać 1,48 m, a pojemność skokowa silnika jest ograniczona do 660 cm. Takie autka mogą być tylko wysokie (nawet do 2 m). Nic dziwnego, że wyglądają nietypowo, ale niektórzy uważają, że są urocze.

Więcej motoryzacyjnych ciekawostek przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl

Samochody klasy kei są lubiane na całym świecie, ale z różnych powodów

Niszą w niszy "kei cars" są malutkie ciężarówki zwane "kei trucks". W Japonii służą do transportu towarów w miastach i zwykle mają specyficzną konstrukcję z silnikiem zabudowanym w kabinie, po to, żeby nie przekroczyć przepisowych rozmiarów. Łatwo się domyślić, że komfort jazdy taką ciężaróweczką nie jest zbyt wysoki, ale amerykańskim farmerom zupełnie to nie przeszkadza. Pewnie dlatego, że używają ich to poruszania się "po obejściu".

Silniki takich samochodów użytkowych zwykle rozwijają moc od 50 do 65 koni mechanicznych, w zależności od tego czy są wyposażone w turbosprężarkę. To oznacza, że nawet w wersji bez ogranicznika prędkości rozpędzają się najwyżej do 120 km/h, za to nierzadko są wyposażone w napęd na cztery koła. Najpopularniejsze modele tej klasy to spotykane również w Polsce Suzuki Carry, które było i ciągle jest produkowane na licencji w wielu miejscach świata (np. we Włoszech pod nazwą Piaggio Porter). W Japonii taki aut jest multum. Wytwarza je każdy szanujący się producent: Daihatsu, Subaru, Suzuki, Mazda, Mitsubishi i Honda.

Wśród amerykańskich farmerów "kei truck" pełni funkcję wózka na zakupy

Gospodarstwa rolne w USA bywają bardzo rozległe, ale pełnowymiarowy pickup niekoniecznie jest najlepszym środkiem transportu na ich terenie. Taki samochód sporo kosztuje i nie dostanie się w ciasne miejsca albo na stromo położone pola winnic z uprawą winorośli. Są jeszcze pojazdy terenowe kategorii UTV (Utility Terrain Vehicle), nazywane w USA "side-by-side", ale taki środek transportu potrafi kosztować nawet 30 tys. dolarów. Poza tym są problemy z ich rejestracją, a więc i z jazdą po publicznych drogach. Używany "kei truck" jest od nich znacznie tańszy,  bardziej uniwersalny i oferuje większe możliwości przewozu ładunków, tylko w terenie radzi sobie gorzej.

To nie przeszkadza amerykańskim farmerom, tak samo jak niski komfort jazdy tymi autami. Przekonuje ich rachunek ekonomiczny i niezawodność japońskich miniciężarówek. Są idealne, aby przyjechać ze sklepu na farmę i przemieszczać się po jej terenie przez cały dzień, a wieczorem wrócić do domu.  Z powodu masy własnej wynoszącej około 700 kg ich ładowność to zwykle około 300 kg, ale ona wystarcza do przewożenia typowych farmerskich ładunków. Trudno znaleźć bardziej uniwersalne, a przy okazji ekonomiczne auta. Dlatego coraz częściej można je spotkać na amerykańskich drogach.

 

Firma z Nowego Jorku sprowadziła już ponad 300 miniciężarówek z Japonii

Rolnik z Karoliny północnej Jake Morgan w rozmowie z dziennikarzem "The Economist" powiedział, że używa samochodu klasy "kei truck" właśnie do jazdy po terenie swojego gospodarstwa. Od pojazdów kategorii "side-by-side" odstraszyły go ich wysokie ceny. Oglądając recenzję jednego z nich, przeczytał komentarz, który radził takim użytkownikom zainteresować się japońskimi ciężarówkami. Wkrótce potem kupił używaną Hondę Acty, która razem z kosztami importu z Japonii kosztowała go raptem 2000 dolarów.

Morgan twierdzi, że samochód był nie tylko śmiesznie tani, ale dodatkowo jest niesamowicie przydatny. W USA powstały już całe firmy, które zajmuje się organizacją importu używanych modeli takich aut z Japonii. To zupełnie legalne, pod warunkiem że mają przynajmniej 25 lat. Właściciel jednej z nich, HVNY Imports z Nowego Jorku, Todd Gatto powiedział dziennikarzowi tygodnika, że przez ostatnie kilka lat sprzedał lokalnym przedsiębiorcom już ponad 300 takich samochodów. Kto by pomyślał, że Amerykanie słynący z zamiłowania do dużych rzeczy, zakochają się w malutkich japońskich ciężarówkach? Niektórzy upatrują w tym oznak kryzysu gospodarczego, ale może to po prostu przykład praktycznego podejścia? W materiale zostały wykorzystane zdjęcia producentów.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.