Kolejne porady dotyczące przepisów dla kierowców znajdziesz również w serwisie Gazeta.pl.
W tym punkcie wielu kierowców może wyciągnąć dowód rejestracyjny swojego pojazdu. Po co? Żeby sprawdzić czy w rubryce "Adnotacje urzędowe" znajduje się wpis dotyczący klasy emisji spalin potwierdzony urzędniczą pieczątką. Dziś zapis ten może jeszcze nie być tak ważny. W przeciągu kilkunastu miesięcy nabierze jednak potężnego znaczenia. Powodem takiego stanu rzeczy są strefy czystego transportu.
Ale zacznijmy od początku. Zapis dotyczący poziomu emisji spalin jest wprowadzany przez urzędników do dowodu rejestracyjnego podczas pierwszej rejestracji pojazdu od roku 2018. Automatycznie auta rejestrowane wcześniej nie będą go posiadać. Informacja jest zapisywana na podstawie dokumentów homologacyjnych lub innych dokumentów źródłowych (w tym chociażby zagranicznych dowodów). I po wprowadzeniu w pierwszym dowodzie, zapis jest przepisywany podczas kolejnych zmian dokumentu.
Poziom emisji spalin jest zapisywany za pomocą kodu V.9, który jest kodem wspólnotowym stosowanym w państwach UE. Sposób jego odczytania jest uniwersalny na terenie wszystkich krajów unii.
W tym punkcie możecie pomyśleć o tym, że brak adnotacji dotyczący normy emisji spalin jeszcze nie stanowi ograniczenia. Przecież są przepisy homologacyjne mówiące o tym, jaką normę powinno spełniać auto sprzedawane na terenie UE w danym roku. I tak:
Warto jednak w tym punkcie pamiętać o tym, że powyższy spis jest spisem ogólnym. Często jest zatem tak, że już auta produkowane i sprzedawane np. w roku 2013 spełniały normę emisji EURO 6. Na podstawie przepisów ogólnych kierowcy może być zatem trudno ustalić realną klasę emisji spalin.
Załóżmy taki scenariusz: kierowca rejestrował auto po raz pierwszy w Polsce przed rokiem 2018, w dowodzie rejestracyjnym nie ma zatem adnotacji o emisji. Pojazd spełnia jednak wymogi wyższej normy, niż może wskazywać na to rok produkcji. I to może mieć potężne znaczenie podczas poruszania się w strefie czystego transportu. A skoro na naklejce emisyjnej dane w sprawie normy nie znajdą się, jedynym sposobem na uniknięcie 500-złotowego mandatu w SCT stanie się okazanie dowodu rejestracyjnego. Dowodu, w którym stosownej adnotacji nie ma. Co zrobić w tej sytuacji?
Metoda tak naprawdę jest jedna. Kierowca powinien udać się do wydziału komunikacji, w którym samochód został zarejestrowany i musi poprosić o wprowadzenie stosownej adnotacji. Z tym urzędnicy nie będą mieć absolutnie żadnego problemu. To tak naprawdę rutynowa procedura. Tyle że właściciel pojazdu stanie przed pewnym wyzwaniem. Bo aby uzyskać adnotację korzystną dla siebie, musi najpierw udowodnić w jakiej klasie emisji spalin znajduje się jego auto. A to wbrew pozorom nie jest takie łatwe.
W pierwszej kolejności warto przewertować dokumenty, które były dostarczane w czasie rejestracji. Być może informacja o emisji spalin znajduje się w dokumentach zagranicznych, karcie pojazdu lub kierowca posiada świadectwo homologacji. Warto sprawdzić także bazę CEPiK. Bo brak adnotacji w dowodzie nie oznacza, że w centralnej ewidencji informacji takich nie ma. Brak danych? Ten oznacza, że w celu udowodnienia wyższej normy emisji spalin, niż wynika ona z daty produkcji pojazdu, właściciel auta będzie musiał skontaktować się z importerem. Tylko on może wydać świadectwo homologacji, które powyższy stan rzeczy będzie udowadniać.
Jak się zapewne domyślacie, kontakty z importerem nie będą ani łatwe, ani uzyskanie takich informacji nie przebiegnie szybko. Czasami bowiem importer odsyła kierowcę do centrali europejskiej. A wtedy problem poszerza się.
Problemu z brakiem zapisu dotyczącego normy emisji spalin można też uniknąć zawczasu. Podczas przerejestrowywania samochodu, który po raz pierwszy był rejestrowany w Polsce przed 2018 rokiem, kierujący powinien poprosić urzędnika o wprowadzenie adnotacji emisyjnej. W takim przypadku nie będzie miał później żadnego problemu. I nie będzie musiał w razie wprowadzenia strefy czystego transportu w jego okolicy, starać się o uzyskanie stosownej adnotacji.