Spóźnił się do teatru, bo nie mógł zaparkować. Na Twitterze odpalił bombę

To, że cykliści i zmotoryzowani warszawiacy delikatnie mówiąc, nie lubią się, wie cała Polska. Jednak takiej afery, jaka rozkręciła się po wpisie Jakuba Kralka, dawno nie było. Tweet obejrzało już ponad 620 tys. osób, a w komentarzach jest plac boju. Kto by pomyślał, że zaczęło się od Teatru i problemów z parkowaniem.

Wojna trwa. Ani cykliści, ani samochodziarze nie odpuszczają. Konflikt na polu walki, jakim jest Warszawa, urósł do gigantycznych wręcz rozmiarów. Jedni chcą nowych ścieżek rowerowych i parków, drudzy walczą z pomysłem wprowadzenia strefy czystego transportu i domagają się wielopoziomowych parkingów w centrum miasta. Bałkańskie animozje religijne wydają się przy tym niczym niewinny plac zabaw. Jeśli mawia się, że tam wystarczy zapałka do odpalenia na nowo konfliktu, to w naszej Stolicy, wystarczy iskra z krzemienia, żeby „samochodziarze" ruszyli na „cyklistów" i odwrotnie.

To jak sytuacja jest „nabrzmiała", że tak to ujmę, pokazuje wpis Jakuba Kralka, a raczej reakcje, jakie wywołał. Pan Kralka to redaktor naczelny i współzałożyciela serwisu „Bezprawnik". Ogólnie Pan Jakub nie jest osobą z pierwszych stron gazet. Na Twiterze obserwuje go 5 tys. 700 osób, a mimo to jego tweet z niedzieli 19 marca rozszedł się, niczym klasyczny viral. Co ciekawe autor pożalił się w nim tylko, że spóźnił się do teatru, bo nie miał gdzie zaparkować.

W momencie pisania tego artykułu wpis widziało już ponad 620 tys. osób. Taki zasięg w 24 godziny to wynik często trudny do osiągnięcia dla czołowych ekonomistów, czy polityków. Tu jednak udało się rozkręcić takie zasięgi, pisząc o problemach z parkowaniem w centrum miasta.

Pod postem wypowiedzieli się warszawscy politycy, grupy rowerowe i miejscy aktywiści, w tym Jan Mencwel, współtwórca organizacji „Miasto jest nasze", który zauważył, że autor mógł przecież wybrać transport publiczny i dodał, że „Nie będziemy się wszyscy na nie (parkingi red.) zrzucać. Parkingi podziemne są absurdalnie drogie (>100K PLN za 1 miejsce)".

W odpowiedzi usłyszał, że skoro autor wpisu „zrzuca się" na utrzymanie obcych dzieci i zapewne już niebawem na kredyty hipoteczne, to dlaczego inni nie mogą składać się na parkingi dla samochodów. Po tych wpisach tyrada zwolenniku obu stron ruszyła na dobre.

Zobacz wideo

Jedni drugim wypominali zrzucanie się na darmową edukację i licytowali, które pieniądze były bardziej bezsensownie wydane, bo nauka w ich przypadku poszła w las. Przy okazji nie brakowało zarzucania sobie braków w logicznym myśleniu i manipulacji.

Większość komentujących nie mogła zrozumieć utyskiwań Pana Jakuba, skoro jak sam potwierdził mieszka blisko metra, a centrum Warszawy jest świetnie skomunikowane. Poza tym słusznie zauważali, że takie są uroki mieszkanie w dużym mieście, a w obwodzie – skoro ktoś nie lubi zbiorkomu – zawsze są taksówki.

Z drugiej strony nie brakowało też obrońców autora kontrowersyjnego tweeta, traktujących własne samochody jak ostatnią redutę wolności, która aktywiści miejscy wraz z "lewakami" chcą im odebrać i zmusić do przesiadki na rowery albo wiecznie spóźnioną i ogólnie "niefajną" komunikacji miejskiej.

Sam autor tak podsumował awanturę, jaka rozpętała się pod jego wpisem:

Oczywiście nie mogło zabraknąć także trolowania. Jeden z komentujących oburzył się, że kierowcy nie powinni narzekać, na brak parkingów, bo tak naprawdę to źle mają podróżujący... helikopterami. Miasto 2-milionowe, a lądowiska jak na lekarstwo, nie wspominając, że lądowanie w centrum to "koszmar". Tego typu, mniej lub bardziej śmiesznych, komentarzy nie brakowało w naprawdę długiej dyskusji, która wywiązała się z niewinnej wyprawy do Teatru. Niby miało być kulturalnie, a wyszło... jak zawsze. Choć tym razem, nieco bardziej śmiesznie.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.