• Link został skopiowany

Wygrał Lamborghini na loterii za 99 pensów. W ciągu miesiąca płakał dwa razy

Maksyma "Łatwo przyszło, łatwo poszło" idealnie pasuje do historii młodego Szkota, który w ciągu miesiąca zapłakał dwa razy. Raz ze szczęścia, gdy wygrał nowe Lamborghini Huracan kupując los na loterii, a drugi... gdy wylądował nim na płocie.
Wygrał Lamborghini Huracan kupując los za 99 pensów
Lamborghini/facebook

Grant Burnett, 24-latek ze Szkocji zainwestował 25 funtów, czyli około 130 zł w losy na brytyjskiej loterii. Jeden z nich, wart zaledwie 99 centów brytyjskich, okazał się szczęśliwym trafieniem i dał mu główną nagrodę.

Młody szczęśliwiec miał do wyboru 100 tys. funtów lub nowe Lamborghini Huracán. Jak łatwo się domyślić, 24-latek bez zastanawiania wybrał supersamochód. Swoją drogą trudno wyobrazić sobie inny wybór. 610-konne Lamborghini odebrał z pompą, przy asyście fotografa, otwierając szampan niczym zwycięzca GP Formuły 1.

Zalałem się łzami, bo oczywiście nigdy nie myślałem, że wygram coś takiego

– mówił w mediach młody szczęśliwiec.

Niestety, radość Szkota nie trwała zbyt długo. Już po miesiącu, Burnett ponownie miał powód do płaczu, kiedy rozbił swój supersamochód na płocie. Zdjęcia uszkodzonego Lamborghini obiegły internet jeszcze szybciej niż wiadomość o jego wygranej.

Na zdjęciach widać, że maska Huracana została pogięta, a błotnik wyrwany z zaczepów, rozdarty i zagięty do góry, przedni zderzak pokruszony, a spoiler wyrwany z samochodu. Szkody okazały się naprawdę poważne.

Zobacz wideo

Co ciekawe, młody Szkot musiał zmierzyć się nie tylko z żalem po rozbiciu wymarzonego samochodu, ale także ze złośliwymi komentarzami. Wypadek 24-latka wzbudził dużo emocji wśród internautów. Burnett jednak szybko otarł łzy i dosadnie odpowiedział "hejterom", w szkockim slangu okraszonym niecenzuralnymi zwrotami, co o nich myśli. Przy okazji pechowy kierowca twierdził, że do wypadku doszło nie z jego winy i braku umiejętności, ale po tym, jak inne auto uderzyło w tył jego Lamborghini, przez co samochód obrócił się i wypadł z drogi. Jak było naprawdę? Tego nie wiemy.

Na pocieszenie pozostaje mu fakt, że usłyszał o nim cały świat. Jak to mawia się w show-biznesie: "nie ważne, jak mówią ważne, że mówią". Być może przed młodym Szkotem sława i świetlana kariera, bo już wiemy, że bronić się przed krytyką potrafi. 

Więcej o: