Wyobraźcie sobie hejt, który wylałby się na BMW, gdyby najnowsze auto nazwało zwyczajnie "Zweiturer", i na Mercedesa, gdyby najnowszą klasę S opatrzył nazwą "Vierturer". Pierwsze czterodrzwiowe Maserati o nazwie "Quattroporte" świat ujrzał równo 60 lat temu, przypomnę zatem historię sześciu generacji aut noszących to samo miano. Więcej tekstów o historii motoryzacji przeczytasz na stronie Gazeta.pl.
Najszybszy sedan na świecie w latach sześćdziesiątych. Na początku szóstej dekady dwudziestego wieku Giulio Alfieri zaczął prace nad zupełnie nowym projektem czterodrzwiowej limuzyny. Pierwsze Quattroporte, pokazane publicznie jako prototyp w 1963 roku i wytwarzane seryjnie od następnego roku, stało się najszybszym samochodem czterodrzwiowym świata, osiągało bowiem prędkość maksymalną 230 km/h.
Pietro Frua odpowiadał za wygląd auta, a nadwozia budowała firma Vignale, o której niedawno pisałem. Quattroporte miało nadwozie o nowoczesnej, samonośnej konstrukcji, z podłużnicami z zamkniętych profili o przekroju prostokątnym, zrywało tym samym z tradycjami budowy luksusowych aut z nadwoziem posadowionym na osobnej ramie.
Silnik V-8 o pojemności 4,2 litra pochodził od jednostki montowanej w modelu 5000GT. Siedem egzemplarzy powstało z silnikami o pojemności zwiększonej do 4,7 litra. Do sławnych posiadaczy tego modeli należeli aktorzy Anthony Quinn i Marcello Mastroianni, a także książę Rainier III z Monako.
Rok 1966 przyniósł usprawnienia Maserati Quattroporte. Podwójne, okrągłe reflektory, dotąd stosowane wyłącznie w egzemplarzach przeznaczonych na rynek USA, weszły do wyposażenia seryjnego, zastępując pojedyncze, prostokątne reflektory z aut pierwszej serii. Zawieszenie tylne uproszczono. Zamiast stosunkowo wyrafinowanej osi typu De Dion zastosowano sztywny tylny most i resory piórowe, rozwiązanie zapożyczone z Maserati Mistral.
Co ciekawe, zmianę tylnego zawieszenia na bardziej prymitywne motywowano skargami klientów na płynący z podwozia hałas podczas jazdy na nierównych drogach. Badania pokazały, że użycie prostszego zawieszenia redukowało poziom hałasu w kabinie aż o 20 decybeli przy dużych prędkościach. To różnica kosmicznie wielka. Przy okazji poprawiono też wnętrze, instalując standardową klimatyzację, którą wkomponowano w tablicę rozdzielczą.
Większość egzemplarzy Quattroporte I z drugiej serii otrzymała standardowy silnik o pojemności skokowej 4,2 litra, ale 64 sztuki wyposażono w większą jednostkę 4,7 litra, a w dwóch autach zamontowano nawet silniki o pojemności 4,9 litra. Egzemplarze w perfekcyjnym stanie są bardzo przyjemne w prowadzeniu, warto więc poszukać takiego na rynku. To prawdziwe Gran Turismo dla rodziny, a nie dla samotnego playboya.
Druga generacja Quattroporte narodziła się, gdy właścicielem włoskiej marki był Citroen. Zbudowano ją na konstrukcji Citroena SM, z wykorzystaniem mechanicznych elementów z tego samego modelu, w tym przedniego napędu i hydropneumatycznego zawieszenia. Także niektóre elementy wnętrza przeniesiono z Citroena, inne nieznacznie zmieniono, na przykład charakterystyczny okrągły pedał hamulca stał się kwadratowy.
Choć auto zaprojektował Marcello Gandini podczas swej pracy w firmie Bertone, sam wygląd nie był w stanie zapewnić drugiej generacji handlowego sukcesu: auto było komercyjną katastrofą. Powstało tylko 12 sztuk oraz kilka prototypów i wszystkie z nich początkowo sprzedano na Bliski Wschód, oraz do Hiszpanii.
Dlaczego? W tym samym momencie Citroen pozbył się brzemienia, jakie stanowiła firma z Modeny, a Maserati nie miało szans uzyskać europejskiej homologacji na auto, które praktycznie stanowiło alternatywną wersję nadwoziową Citroena SM. Samochód był ciężki i jeździł źle. Dziś to kolekcjonerskie kuriozum. Podobno na palcach jednej ręki można policzyć egzemplarze zdolne do jazdy.
Istniała także nieautoryzowana wersja Quattroporte II, oparta na konstrukcji Maserati Indy, skonstruowana w firmie karoseryjnej Frua, i ta nie miała nic wspólnego z Citroenem. Podobno zbudowano 13 sztuk.
Doprowadzoną przez rodzinę Orsi po raz kolejny na skraj katastrofy markę Maserati kupił od Peugeota, nowego właściciela Citroena, Argentyńczyk Alejandro de Tomaso. Widział na rynku miejsce na czterodrzwiowe Maserati, przywołujące sukces pierwszej generacji Quattroporte. Auto, spokrewnione z De Tomaso Deauville, wykorzystywało podzespoły Maserati Kyalami.
Znów miało widlastą ósemkę i napęd na tylne koła. Nadwozie Quattroporte III zaprojektował sam Giugiaro, a stalowe karoserie powstawały poza fabryką Maserati w Modenie. Produkował je zakład Innocenti nieopodal Mediolanu, a w Modenie miał miejsce wyłącznie montaż końcowy.
Wóz sprzedawał się dobrze. W 1987 na rynek trafiła zmodernizowana wersja o nazwie Quattroporte Royale, z silnikiem o pojemności 4,9 litra i mocy podwyższonej o 20 KM. Dziś te auta o naprawdę niezłym zachowaniu na drodze nie są zbyt drogie, stanowią jednakże ciekawy bilet wstępu do klimatu szalonych lat osiemdziesiątych.
W kwietniu 1994 roku na salonie samochodowym w Turynie pojawiło się czwarte pokolenie Maserati Quattroporte, pierwsze stworzone pod opieką nowego właściciela, czyli koncernu Fiata. Projektantem znów był Gandini, który miał już na koncie potężny model Shamal, zaprojektowany kilka lat wcześniej. Osiągi, przynajmniej na papierze, były całkiem przyzwoite, a od 1996 roku pod maskę trafił silnik V-8 o pojemności 3,2 litra i 32 zaworach, co sprawiło, że czterodrzwiowe Maserati stało się jeszcze szybsze.
Niestety samochód ten, dający wiele przyjemności z jazdy, cierpiał na ogromne problemy z wykończeniem i niezawodnością. Nic dziwnego zatem, że gdy w lipcu 1997 roku zarządzanie marką Maserati powierzono dyrekcji Ferrari, poprawa jakości stała się priorytetem. Poprawione wówczas Quattroporte, nazwane "Evoluzione", trafiło do sprzedaży w 1998 roku. Jeżeli podoba Ci się czterodrzwiowe Maserati tej generacji, postaraj się znaleźć właśnie Evoluzione, bo jakość wykonania była o niebo lepsza.
Czwarte Quattroporte było samochodem relatywnie małym, o zwartej sylwetce, ale ciasnym wnętrzu. Piąta generacja stanowiła powrót w górną strefę segmentu premium, tę samą, którą zajęło w 1963 roku pierwsze Quattroporte. Spokrewniony z silnikami Ferrari potężny motor V-8 z suchą miską olejową zamontowano jak najbliżej środka ciężkości samochodu, a napęd na tylne koła przenosiła zamontowana z tyłu mechaniczna, zautomatyzowana skrzynia biegów DuoSelect.
Rozkład mas był idealny, a auto prowadziło się doskonale, pod warunkiem że jechało się nim stale bardzo szybko i nigdy nie próbowało się poruszać nim w zatłoczonym mieście. Taki był urok irytującej niczym włoska teściowa skrzyni DuoSelect. Mimo tych wad zaprojektowane przez Pininfarinę auto, pokazane po raz pierwszy na salonie samochodowym we Frankfurcie w 2003 roku, sprzedawało się rewelacyjnie.
W 2007 roku pojawiła się wreszcie wersja, która mniej drażniła tych nabywców, którzy zgrabnym Maserati chcieli się pochwalić także na terenach zurbanizowanych. Silnik V-8 o pojemności 4,2 litra zyskał mokrą miskę olejową i klasyczną, automatyczną skrzynię biegów ZF o sześciu przełożeniach. Znakomite podwozie uzyskało wreszcie harmonijny napęd, na który zasługiwało.
Rok później auto lekko zmodernizowano, a do motoru 4.2 dołączył mocniejszy silnik o pojemności 4,7 litra; tak uzyskano wersje Quattroporte S i Quattroporte Sport GT S. Na skrzynię DuoSelect opuszczono wreszcie zasłonę miłosierdzia i na placu boju pozostał tylko automat ZF. Spośród wszystkich wariantów Quattroporte piątej generacji to właśnie Sport GT S jest moim ulubionym. To naprawdę czterodrzwiowe Ferrari.
Gdy jednak takiego w idealnym stanie i z pełną historią serwisową nie znajdziemy, każdy egzemplarz wersji Automatica, produkowany ze skrzynią ZF po 2007 roku jest wart zainteresowania. Obecna generacja, wytwarzana z różnymi zmianami od 2013 roku, to już szóste pokolenie Quattroporte.