Serię kolejnych porad prawnych dla kierowców przygotowaliśmy też w serwisie Gazeta.pl.
Kontrola drogowa, werdykt funkcjonariuszy i propozycja mandatu to jedynie interpretacja obowiązujących przepisów. Masz zatem pełne prawo nie zgodzić się z nią. Co jednak należy zrobić w takim przypadku? Możliwość tak naprawdę jest jedna. Kierujący powinien skorzystać z oferowanego przez funkcjonariusza prawa do odmowy przyjęcia kary. Podpis na bloczku mandatowym sprawia bowiem, że werdykt policjantów nabiera mocy prawnej. Po uprawomocnieniu, ciężko go podważyć.
No dobrze, kierujący nie zgodził się z karą i nie podpisał mandatu. Co dalej? Funkcjonariusze mają obowiązek sporządzić wniosek o ukaranie i skierować go do sądu. Rozstrzygnięciem sporu zajmie się zatem sędzia. No i w tym punkcie pojawia się pewne wyzwanie. Bo prowadzący musi umieć udowodnić swoje racje. A to nie zawsze będzie łatwe. Jeżeli sędzia będzie miał przypisać wyższą wagę zeznaniom policjantów i kierowcy, z pewnością wygrają ci pierwsi. Dlatego tak ważne jest przygotowanie dowodów, zeznań świadków, ewentualnie interpretacji przepisów (np. sprawa z przekroczeniem prędkości o co najmniej 50 km/h w terenie zabudowanym i wyrokiem TK).
W sądzie można przedstawić tak naprawdę każdy dowód. Może to być nagranie z rejestratora pokazujące np., że wyprzedzanie odbyło się na linii przerywanej, zdjęcie dokumentujące brak ograniczenia prędkości lub jego wyższą wartość. Kolejna trudność dotyczy kwestii formalnych. Kierujący powinien pamiętać o tym, że policjanci złożą wniosek o ukaranie, ale ten trafi do sądu w okręgu, w którym doszło do próby wlepienia mandatu. W skrócie, może się okazać że kierowca np. z Krakowa będzie musiał udać się na sprawę do Warszawy. Bo w stolicy akurat został zatrzymany do kontroli drogowej.
Ciężar dowodzenia niewinności w połączeniu z koniecznością dojechania na miejsce odbywania się sprawy powoduje, że przed skorzystaniem z prawa do odmowy przyjęcia mandatu, należy się poważnie zastanowić. Należy dokonać szybkiej kalkulacji swoich szans procesowych. Bez tego kierowca może narobić sobie jeszcze większych problemów. Bo o ile policjant zaproponuje np. półtora tysiąca kary, o tyle sędzia może już wlepić grzywnę wynoszącą 30 tys. zł.
Kolejny problem dotyczy kwalifikacji czynu. Ta w sądzie jest dokonywana na nowo. W efekcie funkcjonariusze mogą chcieć ukarać kierującego za przekroczenie prędkości, podczas gdy sędzia uzna, że jazda była na tyle szybka, że prowadzący zagrażał bezpieczeństwu ruchu drogowego na danym odcinku drogi. A taka rozbieżność przynosi też potężną rozbieżność w kwestii kary...
Wniosek? Czasami lepiej jest po prostu porozmawiać z funkcjonariuszami. Przedstawcie swój punkt widzenia i sprawdźcie czy w ten sposób uda się obniżyć wartość kary. A w przypadku wykroczeń ewidentnych, nie starajcie się cwaniakować. Poza tym najlepszą metodą jest jednak rejestrator jazdy. W sytuacji, w której znajduje się w pojeździe, a do tego zarejestrował sytuację drogową, policjanci często kończą karanie za wykroczenie "graniczne" pouczeniem.