Zimą strażnicy miejscy mają zazwyczaj pełne ręce roboty. Wszystko w związku z licznymi kontrolami, podczas których sprawdzają, czym ogrzewane są poszczególne posesje. Niestety, niektórzy przedsiębiorcy, starając się zaoszczędzić, spalają w swoich piecach substancje i materiały, które nie powinny się tam znaleźć. Zalicza się do nich pewien właściciel warsztatu z warszawskiej Woli.
Więcej podobnych treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
OFERTY AVANTI24.PL: Sukienki Guess na co dzień i specjalne okazje. Przecenione modele wyprzedają się w mgnieniu oka!
Funkcjonariusze Oddziału Ochrony Środowiska stołecznej straży miejskiej nie spodziewali się, że oddalony zaledwie o 100 metrów warsztat samochodowy korzysta z pieca opalanego przepracowanym olejem silnikowym. Najwidoczniej jego właściciel wyszedł z założenia, że najciemniej jest pod latarnią.
Jak przykazał referat prasowy oddziału w oficjalnym komunikacie - "Strażnicy złożyli mu sąsiedzką wizytę. Piec na olej opałowy zasilany był wężem podłączonym do dużego plastikowego baniaka. Po kontroli zawartości pojemnika funkcjonariusze stwierdzili, że znajduje się w nim nie olej opałowy, a przepracowany olej z samochodów klientów".
Niestety, mężczyzna nie mógł liczyć na sąsiedzką pobłażliwość — strażnicy ukarali go zgodnie z obowiązującymi przepisami (mandat 500 zł) oraz polecili zdemontować instalację.
OFERTY AVANTI24.PL: Po modowe inspiracje zapraszamy na Avanti24.pl