Eksperyment przygotowany przez Dekrę przypomina trochę sztuczkę magiczną. Jest skoda, nie ma skody. Tyle że ta sztuczka jest naprawdę tragiczna i może oznaczać wypadek śmiertelny. I choć nagranie ma już swoje lata, może się stać prawdziwą przestrogą. Przestrogą mówiącą o tym, jak dużym niebezpieczeństwem w warunkach drogowych może się stać jazda na zderzaku.
Sytuacja zaaranżowana przez Dekrę może przypominać realne warunki drogowe. Załadowana ciężarówka porusza się z prędkością 43 km/h. Wtedy natyka się na skodę octavię pierwszej generacji, która zatrzymała się, bo inna ciężarówka musiała hamować. Kierowca jadącego z tyłu tira nie miał jednak czasu na reakcję lub nie zorientował się w porę w sytuacji drogowej. Wjeżdża zatem w skodę, którą dosłownie wgniata pod naczepę poprzedzającego ją tira. Skoda w wyniku zderzenia traci dach.
Jazda na zderzaku jest groźna. Utrzymywanie symbolicznego dystansu sprawia, że w razie konieczności nagłego hamowania, kierowca pojazdu jadącego z tyłu nie ma czasu na reakcję. Zanim naciśnie pedał hamulca, dochodzi do zderzenia.
Raz że prędkość uderzenia nie jest wcale wysoka. Nieco ponad 40 km/h to nic. Zwłaszcza że drogą ekspresową można jechać nawet 120 km/h, a autostradą 140 km/h. Dwa octavia nie jest może autem nowoczesnym, ale w czasie testów Euro NCAP nie wypadła tragicznie. Tu i przy stosunkowo niewielkiej prędkości natomiast pasażerowie skody nie mają absolutnie żadnych szans na przeżycie. To warto powiedzieć głośno – w ramach przestrogi.
Przestroga, przestrogą. Warto w tym punkcie jeszcze raz przypomnieć jednak zasady utrzymywania bezpiecznej odległości od poprzedzającego pojazdu. Te dość dokładnie określa art. 19 ust. 3a ustawy Prawo o ruchu drogowym. Bezpieczna odległość jest nie mniejsza niż "połowa liczby określającej prędkość pojazdu, którym porusza się kierujący, wyrażonej w kilometrach na godzinę". W skrócie, jeżeli auto jedzie np. 120 km/h, minimalny odstęp wynosi 60 metrów.
Oczywiście żaden samochód miernika nie ma. Kierowca nigdy zatem nie będzie wiedział czy jedzie 45, 50, a może już 60 metrów od poprzedzającego auta. To całe szczęście jeszcze nie problem. Bo są też inne sposoby określania minimalnego dystansu między pojazdami.
Skala zagrożenia i poziom niebezpieczeństwa sprawiają, że policja coraz częściej prowadzi akcje przesiewowe. Funkcjonariusze kontrolują trasy szybkiego ruchu i wlepiają karę za jazdę na zderzaku. Ile one wynoszą? Taryfikator przewiduje mandat wynoszący od 300 do 500 zł. Co więcej, kierowca może też dostać 10 punków karnych np. za tworzenie zagrożenia dla bezpieczeństwa ruchu drogowego.