Odkryli jeden prosty sposób, by dać drugą młodość BMW E60 - wystarczyło skręcić licznik o ponad 700 tys. km

Pewien komis z woj. kujawsko-pomorskiego postanowił wystawić na sprzedaż zakupione w Holandii BMW E60. Nie byłoby w tym nic szczególnego, gdyby nie fakt, że po drodze do Polski samochód "zgubił" ponad 700 tys. km przebiegu.

Nie da się ukryć, że "kręcenie liczników" to jeden z najczęstszych grzechów polskich handlarzy. W końcu przebieg powyżej 300 tys. km z automatu dyskwalifikuje pojazd z rynku — zdaniem wielu speców taki wynik jest zwiastunem poważnych problemów i mało który klient chciałby wejść w posiadanie potencjalnego trupa. Wie o tym chyba jeden z komisów z woj. kujawsko-pomorskiego, który wystawił na sprzedaż odpowiednio "przygotowany" do sprzedaży egzemplarz E60.

Owe granatowe BMW stało się sławne u naszych przyjaciół z Holandii za sprawą swojego bardzo wysokiego przebiegu. Jego pierwszy właściciel przejechał nim ok. 300 tys. km, po czym sprzedał go kolejnemu fanowi marki, który wręcz zakochał się w aucie. Świadczyć może o tym fakt, że auto pokonało z nim przeszło 600 tys. km!. Nastał jednak czas rozstania i zasilany LPG pojazd trafił w ręce kolejnego nabywcy. Samochód miał wówczas ok. 945 tys. km przebiegu. Ten jednak szybko się nim znudził i we wrześniu zeszłego roku wystawił go na sprzedaż z przebiegiem dokładnie 950 274 km! Wynik był tak imponujący, że pojazdem zainteresowała się nawet holenderska prasa.

Niestety lub też na szczęście, sława granatowej "beemki" nie zawędrowała razem z nią do Polski - już w styczniu auto zostało wystawione na sprzedaż z odpowiednio "skręconym" licznikiem. By dostosować go do realiów naszego rynku, ubyło z niego prawie 730 tys. km! Ktoś najwidoczniej nie zdawał sobie sprawy, że auto miało dobrze udokumentowany przebieg...

Jak poinformowało bez-wypadkowe.net, finalnie auto z przebiegiem 221 600 km, zostało wystawione na sprzedaż za kwotę 21 tys. zł. Nawet nie pokuszono się o zdemontowanie holenderskich tablic rejestracyjnych.

Rodzi się pytanie, czy to pracownicy komisu dopuścili się oszustwa, czy też kupili auto z tak spreparowanym przebiegiem od osoby prywatnej. Tak czy inaczej, ogłoszenie zniknęło z sieci, a dalszy los niemieckiego sedana jest nieznany. Mamy jednak nadzieję, że nie trafił on w ręce jakiegoś nieświadomego kupca i nadal stoi na komisowym placu.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.