O tym i innych paradoksach świata motoryzacji opowiadamy również w serwisie Gazeta.pl.
Wiesz o tym, że prędkościomierz w twoim samochodzie jest troszkę kłamczuszkiem? Przekłamuje pokazywaną prędkość. Całe szczęście zawyża ją. Nie ryzykujesz zatem wyższym mandatem w razie kontroli drogowej. To raz. Dwa przekłamanie wskazania to nie kwestia złej woli czy błędu producentów. Fakt ten wynika bowiem z kwestii unijnych regulacji.
Każdy samochód sprzedawany na Starym Kontynencie musi przejść homologację EWG. To właśnie jej wymogi narzucają producentom, że prędkościomierz musi pokazywać nieco wyższą wartość, niż realnie wynosi szybkość jazdy. W skrócie, "prawdomówny" prędkościomierz sprawiłby, że auto nie dostałoby homologacji na sprzedaż. Paradoks? Trochę tak. Szczególnie w perspektywie takiej, że nowoczesność ma poprawić precyzję pracy podzespołów auta.
Co ważne, w tym przypadku nie ma znaczenia fakt czy mówimy o prędkościomierzu analogowym, czy cyfrowym.
Tyle że w tym szaleństwie jest pewna logika. Przemawiają pewnie za tym dwa zasadnicze czynniki. Po pierwsze chodzi o bezpieczeństwo – jak bardzo paradoksalnie by to nie brzmiało. Gdy kierowca będzie święcie przekonany, że doszło do wypadku z prędkością 50 km/h, de facto szybkość jazdy okaże się o jakieś 4 – 5 km/h niższa. A tak niewielka różnica czasami może zadecydować o życiu lub śmierci uczestników.
Po drugie przekłamywanie prędkości może mieć za zadanie niwelować przekłamanie pomiaru szybkości w czasie ewentualnej kontroli drogowej. Kierowca będzie sądził, że porusza się 90 km/h, a w rzeczywistości prędkość pojazdu to np. 85 km/h. Margines tolerancji idealnie zgra się z marginesem błędu, który wykazują urządzenia pomiarowe stosowane przez europejską policję. Efekt? Ciężko mówić o niesprawiedliwym mandacie.
"Proceder" z przekłamującym wskazanie prędkościomierzem jest na tyle dobrze zorganizowany, że włodarze UE stworzyli nawet wzór pokazujący stopień przekłamania. Ten zdaniem PZMOT wygląda on następująco: 0 ≤ V1 – V2 ≤ (V2/10) + 4 km/h, gdzie V2 to prędkość realnie osiągana przez pojazd, a V1 prędkość podawana na zegarach.
Choć PZMOT nie mówi o przekłamywaniu prędkości przez prędkościomierz. Organizacja nazywa tą sytuację marginesem błędu na liczniku.
W tym punkcie musimy jednak zrobić drobną uwagę. Powinieneś pamiętać o tym, że... masz wpływ na to, w jaki sposób prędkościomierz zakłamuje podawaną prędkość. Ta zależy bowiem nie tylko od oprogramowania, ale i rozmiaru opon. Znaczenie ma chociażby sytuacja, w której zmienisz felgi i ogumienie na takie, których rozmiar nie jest homologowany dla danego modelu.
Wszystko co napisaliśmy powyżej jest teorią. Czy w praktyce i bez zaawansowanego sprzętu możesz sprawdzić przekłamanie prędkościomierza? Wystarczy że zrobisz prosty eksperyment w swoim aucie. Wyjedź za miasto i włącz nawigację lub np. Yanosika. Aplikacje te badają prędkość auta na podstawie zmiany położenia względem satelity – są zatem mocno dokładne. I zapewniamy, że ich wskazanie będzie różne od wskazania na liczniku.