Spodobał Ci się ten artykuł? Więcej wiadomości ze świata motoryzacji znajdziesz na Gazeta.pl
Tesla już dawno zaprezentowała swoje ciężarówki Semi. Jakiś czas temu przekazała je pierwszemu klientowi – PepsiCo.
PepsiCo zamówiła swoje Semi jeszcze w 2017 r. Obecnie prowadzone są prace w ich zakładach, w celu zainstalowania ładowarek o mocy 750 kW. Nic zresztą dziwnego. Firma chce w przyszłym roku wykorzystywać 100 takich pojazdów.
Ciekawostką natomiast są trasy jakie będą musiały pokonać ciężarówki. Okazuje się, że lżejszy transport, czyli dla spółki Frito-Lay, która produkuje chipsy, Semi będzie pokonywało nawet 684 km. Jednak cięży transport w postaci napojów gazowanych będzie rozwożony jedynie na odległość 160 km.
Ciężar ładunku wpływa na zasięg Semi. Chociaż teoretycznie elektryczne ciężarówki Tesli mają zasięg 805 km, a to za sprawą akumulatora o pojemności 1000 kWh.
Wiceprezes PepsiCo, Mike O'Connell powiedział, że przejazd trasy o długości 684 km wykorzystuje baterię do około 20 proc. Ponowne naładowanie ciężarówki poprzez ładowarkę o wspomnianej wcześniej mocy to czas od 35 do 45 minut.
Pytanie jednak, czy posiadanie ciężarówki, która nie jest w stanie przewozić wszystkiego na odległość jaką potrzebuje firma ma sens? Wizerunkowo może i to ma sens, ale cięższe produkty i tak nadal będą wysyłane poczciwymi spalinowymi ciężarówkami. Przynajmniej na dłuższe trasy.