Kierowca rozbitego samochodu twierdził, że stara astra zajechała mu drogę
- czytamy w opisie jednego z najnowszych filmów na popularnym na YouTube kanale "Stop Cham". Jeden z kierowców z Dąbrowy Górniczej zarejestrował swoją kamerką groźny wypadek, którego dało się w banalny sposób uniknąć. Na filmie widzimy zaśnieżoną drogę po ostatnich intensywnych opadach śniegu. Takie warunki będą się w grudniu powtarzać. Winna wcale nie była tu "stara astra", a absolutny brak wyobraźni i nadmierna prędkość. Zresztą zobaczcie sami:
Kierowca zapomniał o podstawowej zasadzie. Jeśli na drodze jest ślisko, mamy ograniczoną widoczność, są złe warunki, to trzeba zwolnić oraz zachować bezpieczny odstęp. Niższa prędkość to dużo więcej czasu na reakcję. Jadąc tak szybko, jak kierujący na nagraniu, nie dajecie sobie najmniejszych szans, jeśli na drodze coś się stanie. Tutaj inny kierowca po prostu zmienił pas. Ma do tego pełne prawo. Przy suchym asfalcie skończyłoby się na zwykłym hamowaniu.
Brak wyobraźni na drodze pokrytej rozjeżdżonym śniegiem sprawił, że mocne wciśnięcie hamulca skończyło się poślizgiem, z którego kierowca nie potrafił już wyjść. To kolejna zasada zimowej jazdy. Unikamy gwałtownych i nagłych manewrów oraz reakcji. Skręcamy kierownicą, dodajemy gazu i wciskamy hamulec dużo łagodniej niż normalnie. Dajemy w ten sposób możliwość, by samochód poradzenił sobie z trudnymi warunkami, a sobie czas na ewentualną reakcję. Zawsze zostawiamy też większy odstęp od aut z przodu. To kolejne sekundy i metry na wyjście z podbramkowej sytuacji.
A co, gdy czujesz presję innych kierowców i nie chcesz być zawalidrogą? Jeśli nie potrafisz jeździć na śniegu, a zaskoczy cię śnieżyca, to nie panikuj. Zawsze pamiętaj, że najważniejsze jest bezpieczeństwo. Nie przejmuj się presją bardziej doświadczonych kierowców. Zjedź oczywiście na prawy pas, środkowy i lewy zostaw innym. Jedź spokojnie. Dobrym pomysłem może być podążanie (w sporej odległości) za innym odpowiedzialnie jadącym samochodem. Zobaczysz wtedy jego linię jazdy i prędkość, z jaką bezpiecznie jedzie.
Poślizg to utrata przyczepności przez co najmniej dwa koła. W przypadku samochodów podstawowy podział pod względem utraty przyczepności to podsterowność i nadsterowność. Wbrew obiegowym opiniom podział ten nie zależy ściśle od rodzaju napędu. Inżynierowie manipulując położeniem środka ciężkości (rozkład mas pomiędzy osie) i kątem znoszenia kół mogą każde auto uczynić nad lub podsterownym (znaczenie ma też ciśnienie w oponach). Dziś większość samochodów, nawet tych tylnonapędowych, konstruuje się tak, by w większości przypadków (stała prędkość pokonywania łuku) były podsterowne.
Dlaczego? Kierowca zaskoczony poślizgiem odruchowo puszcza pedał gazu. Samochód traci prędkość i po chwili odzyskuje przyczepność. Dobrze jest też nie zwiększać kąta skrętu kół, gdyż to utrudnia odzyskanie stabilnego toru jazdy. Więcej porad znajdziesz w tym materiale. Tutaj przypominamy najważniejsze zasady.
Nadsterowność w samochodach z przednim napędem (z definicji podsterownych) też się pojawia. Pierwszy przypadek to mocne obciążenie tylnej osi (ciężki bagaż w kufrze). Może wtedy dojść do zarzucenia tyłem, czyli nadsterowności nawet na suchej nawierzchni. Drugi przypadek to konieczność ominięcia przeszkody i powrót na własny pas ruchu, czyli tzw. test łosia. Na bardzo śliskiej nawierzchni wystarczy mocne szarpnięcie kierownicą. Może to doprowadzić do silnej nadsterowności często kończącej się ustawieniem auta bokiem lub dalszym obrotem samochodu wokół własnej osi.
Co wtedy robić? Powinniśmy błyskawicznie skontrować, czyli skręcić koła - w tę stronę, w którą ucieka tył. By to dobrze zrobić, potrzebny jest refleks i umiar. Refleks - by nie spóźnić reakcji, umiar - by z nią nie przesadzić. Jeśli się spóźnimy, nie wygasimy w porę poślizgu. Jeśli przeholujemy - wpadniemy w kolejny - jeszcze głębszy. Najgorsze, co można wtedy zrobić, to gwałtownie hamować. Lepiej wraz z kontrą dodawać gazu - w aucie tylnonapędowym z umiarem, w przednionapędowym bardziej zdecydowanie.
W teorii wszystko wygląda łatwo i przyjemnie, ale praktyka jest o wiele trudniejsza. Wie o tym każdy, kto celowo wprowadził auto w poślizg. Za pierwszym razem wpadka jest pewna w 99 proc. przypadków. Dlatego kierowca powinien nauczyć się jazdy w podbramkowych sytuacjach. Najlepiej przeznaczyć kilkaset złotych na kurs w szkole doskonalenia jazdy. To mniej niż stracimy, rozbijając nasz własny samochód.
Nie macie czasu albo pieniędzy na szkolenie, to chociaż warto poznać swoje auto. Można znaleźć kawałek pustego placu pokrytego śniegiem i na nim sprawdzić jego zachowanie. I nie chodzi tu o driftowanie na ręcznym. Po prostu dodajcie mocniej gazu albo gwałtownie wciśnijcie hamulec. Zobaczycie, jak zachowa się wasz samochód. Potem nie zaskoczy was w ruchu.