Unia Europejska prze w kierunku elektrycznej wersji mobilności. Zanim ta jednak stanie się faktem, musimy zrobić dwie rzeczy. Po pierwsze rozbudować sieć stacji ładowania. Ta na razie jest dość skromna. Po drugie nauczyć się nie blokować miejsca przy ładowarkach. To proceder szczególnie często spotykany w polskich miastach – o czym wielokrotnie pisaliśmy w serwisie Gazeta.pl.
Jeżeli o blokowaniu ładowarek mowa, w polskiej wersji elektromobilności narodziła się nowa, świecka tradycja – cytując klasyka. Chodzi o ładowanie naładowanego akumulatora. Mowa o scenariuszu, w którym choć ładowanie pojazdu elektrycznego zakończyło się, auto cały czas jest podłączone do ładowarki lub cały czas blokuje dedykowane miejsce pod ładowarką. To wyraz braku szacunku dla innych użytkowników elektryków? Z całą pewnością. Jednak nie tylko. To też wykroczenie.
Kierujący myślą sobie: byłem pierwszy przy ładowarce, więc teraz mój pojazd może tu stać tyle, ile ja będę chciał. To jednak błąd logiczny, który może sprawić że ktoś podróżujący elektrykiem na "głębokiej rezerwie", będzie musiał czekać nie tylko na naładowanie baterii, ale najpierw zwolnienie stanowiska.
Omawiając kwestię kary za blokowanie stanowiska do ładowania elektryka, trzeba zacząć od znaków drogowych. Miejsce przy ładowarce powinno być oznakowane za pomocą:
Nowy taryfikator mandatów za niezastosowanie się do znaku D-18a "Parking – miejsce zastrzeżone" przewiduje 100 zł mandatu i 1 punkt karny. Tyle że w tym przypadku kara mimo wszystko może być zdecydowanie wyższa. Policjanci jako podstawę prawną mogą wykorzystać art. 92 par. 1 ustawy Kodeks wykroczeń, który mówi o tym że:
Kto nie stosuje się do znaku lub sygnału drogowego albo do sygnału lub polecenia osoby uprawnionej do kierowania ruchem lub do kontroli ruchu drogowego, podlega karze grzywny albo karze nagany.
Słowa "podlega karze grzywny" oznaczają w tym przypadku możliwość wypisania na blankiecie nawet 5 tys. zł. To realna wysokość mandatu za ładowanie naładowanego akumulatora.
Ładowanie naładowanego akumulatora to oczywiście nie jedyne wykroczenie, jakie kierujący popełniają przy stacjach dla samochodów elektrycznych. Kolejnym jest blokowanie stanowisk przez kierowców aut spalinowych. Tłumaczenie? "Koperta dla elektryka jest blisko wejścia do marketu, była akurat wolna... A do tego przecież w Polsce praktycznie nie ma aut elektrycznych." Kierowcy samochodów spalinowych powinni wiedzieć o tym, że żadne wyjaśnienia ich nie uratują. Co więcej, kara w ich przypadku jest równie wysoka, co przy ładowaniu naładowanego akumulatora. Nadal wynosi nawet 5 tys. zł.