Metoda na stłuczkę jest starym jak świat sposobem na wyłudzenie pieniędzy. Pojawiła się w Polsce jeszcze w latach 90. XX wieku i tak właściwie jej schemat nie zmienił się do dziś. O czym przypominaliśmy wielokrotnie w tekstach publikowanych w serwisie Gazeta.pl.
Na czym polega współczesna wersja metody na stłuczkę? Dojeżdżacie do skrzyżowania od strony drogi podporządkowanej. Wtedy jednak widzicie kierującego na drodze z pierwszeństwem, który macha wam, informując tym samym o ustąpieniu pierwszeństwa. W myślach zaczynacie chwalić jego kulturę drogową, ruszacie z miejsca, ale wtedy on rusza również. I dochodzi do kolizji. Oczywiście kierujący wszystkiego się wypiera. A wy... No właśnie, wy macie problem, bo w ten sposób zostaliście sprawcami zdarzenia drogowego...
To tak naprawdę dopiero pierwszy ze scenariuszy. Bo czasami wyłudzenia odbywają się na parkingach. "Przypadkowi" przechodnie np. wpadają pod auta i udają próbę potrącenia.
Gdzie tu korzyść dla przestępcy? Ci zazwyczaj poruszają się wrakami, które takich kolizji mają na koncie kilka. Nie naprawia się ich po zdarzeniu. A to oznacza, że oszust zgarnie "na czysto" odszkodowanie. Albo ściągnie środki z ubezpieczenia OC sprawcy, albo dostanie pieniądze w gotówce do kieszeni. I drugie z wyjść jest coraz częściej spotykane. Powód? Mimowolni sprawcy wolą sięgnąć do kieszeni, niż stracić zniżki, a do tego często dostać mandat. Grzywna za spowodowanie zderzenia waha się dziś od tysiąca do trzech tysięcy złotych.
Przestępcy w Polsce są sprytni. Dopracowują tą metodą już trzecią dekadę. Czy to jednak oznacza, że "poszkodowany" sprawca jest całkowicie bezbronny? No właśnie nie. Na straży jego niewinności może bowiem stanąć technologia. Mowa konkretnie o rejestratorze jazdy. Urządzenie nagra sytuację, pokaże prawdziwe zachowanie naciągacza i stanie się dowodem w sprawie. Na jego podstawie policjanci będą mogli ocenić sytuację drogową dysponując argumentami dodatkowymi. Na ich podstawie poszkodowany rzeczywiście zostanie poszkodowanym, a nie sprawcą.
Czy można w Polsce legalnie używać kamerek samochodowych? W Polsce posiadanie i używanie rejestratorów jest legalne, ale pod pewnymi warunkami. Główny? Nagrań z kamerek samochodowych nie można publikować w sieci, jeśli nie usunie się z nich wszystkich elementów pozwalających zidentyfikować sprawcę wykroczenia lub jakąkolwiek inną osobę pojawiającą się kadrze. To warunek najważniejszy!
Kamerki samochodowe są w Polsce coraz popularniejsze. Nadal nie wszystkie samochody je jednak posiadają. Co w takiej sytuacji może zrobić kierowca, aby bronić się przed oskarżeniem naciągacza? Nigdy nie panikujcie i nie dajcie się zastraszyć. Poszukajcie świadków zdarzenia – być może ktoś coś widział. Sprawdźcie też czy w okolicy jest monitoring – może obserwować np. okoliczny parking lub sklep.