Reklama nowego Lamborghini to czysty krindż. Chciałbym ją odzobaczyć [WIDEO]

Mimo iż nowe Lamborghini Huracan Sterrato na papierze wypada całkiem sensownie i z pewnością znajdzie wielu odbiorców, tak po obejrzeniu jego najnowszej reklamy człowiek nie ma za bardzo ochoty usiąść za kierownicą, tylko wybrać się na spacer. Dawka krindżu jest po prostu zbyt przytłaczająca i trzeba ją rozchodzić. O co tyle szumu?

Świat marketingu jest jak dżungla - przetrwają tylko najsilniejsi i najbardziej kreatywni. Tylko co w przypadku marki, która jest prawie bezkonkurencyjna? Mowa tutaj o Lamborghini. Jej modele stają się popkulturowymi symbolami bogactwa i życiowego sukcesu. Jedynie Ferrari mogłoby zagrozić pozycji marki z Sant’Agata, jednak producent z czarnym koniem w logo wydaje się celować w bardziej dystyngowaną klientelę. Lambo to ulubiony wóz nowobogackich raperów i influencerów młodego pokolenia. I chyba właśnie do nich kierowany jest nowy spot reklamujący uterenowionego Huracana. Po jego obejrzeniu stwierdzam, że świat mogły zdecydowanie obejść się bez niego.

W tle reklamy przemierzającego pustkowia Lambo wybrzmiewa (niestety) żałośnie brzmiący artystyczny wiersz (?), recytowany przez bliżej nieznanego wykonawcę. Internauci są bezlitośni i reklamę zmieszali z błotem. Ale chyba właśnie w takim środowisku nowe Lambo powinno czuć się najlepiej - oblepione błotem, pyłem i innymi nieczystościami. Tak przynajmniej wynika ze słów tego wątpliwego poemaciku. Na samym starcie ostrzegam, że materiał zawiera niewyobrażalną ilość krindżu.

Nie będę przytaczał całego tekstu i go specjalnie tłumaczył, ponieważ wyrządziłoby to nieodwracalne spustoszenie w mojej psychice. Nikt też nie wypłaciłby mi z tego tytułu odszkodowania. Przywołam więc jedynie niektóre z komentarzy internautów.

Jeden z użytkowników Twittera podejrzewa, że twórcy "mieli olbrzymi budżet, jednak wszystko wydali na alkohol, po czym przypomnieli sobie, że jednak mieli coś stworzyć. Wzięli więc puste butelki i puszki, tworząc film z pieniędzy po ich sprzedaży".

Inny z kolei nie dowierza w to, co obejrzał - "To konto-parodia, prawda? To jeden z najokropniejszych przykładów marketingu, jaki chyba kiedykolwiek obejrzałem".

Jeden z internautów popisał się całkiem niezłym sarkazmem - "Miło widzieć, że kokaina ma nadal mocny wpływ na dział reklam i marketingu. Taka rada, Lamborghini - zaoszczędźcie pieniądze i znajdźcie trzeźwych ludzi".

To tylko parę przykładów komentarzy, jakie zamieszczono pod reklamą Sterrato. Oczywiście zdarzają się pozytywne opinie, jednak większość zdecydowanie sceptycznie wypowiada się o dziwnej oprawie spotu. Wiele osób twierdzi, że wystarczyłoby umieścić parę ujęć jadącego pojazdu i w tle dodać porykiwania umieszczonego w nim silnika, by reklama przyniosła zdecydowanie lepszy rezultat.

Oczywiście, główna zasada marketingu głosi wprost - "Nieważne jak mówią, ważne by mówili". Spot miał zrobić w mediach szum i właśnie to się udało. Szkoda tylko, że nikt mnie przed jego obejrzeniem w porę nie ostrzegł. Żałuję, że najpierw nie zajrzałem do komentarzy i nie wyłączyłem dźwięku. Czułbym się teraz zdecydowanie lepiej.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.