Patrząc na pogodę za oknem, łatwo przewidzieć, że dziś rano wielu kierowców w Polsce z dużą dozą nerwowości poszukiwało skrobaczki w bagażniku swojego samochodu. Czy jednak używana skrobaczka nadaje się do użytku i w tym sezonie? Dużo zależy od jej stanu. Bo zła skrobaczka przez te kilka miesięcy może narobić masę rys na szybie. I o problemie tym pisaliśmy również w serwisie Gazeta.pl.
Zła skrobaczka to skrobaczka z uszkodzoną powierzchnią skrobiącą lub po prostu brudna. Czy złą skrobaczką jest też taka, która ma mosiężne ostrze? No właśnie wbrew obiegowej opinii nie. Mosiądz rzeczywiście jest twardszy od plastiku. Tyle że paradoksalnie ten fakt przynosi akurat same plusy. Tzw. fińskie skrobaczki są odporne na uszkodzenia, ale jednocześnie sprawnie usuwają szron i lód z szyb. Poza tym mosiądz jest materiałem o niższej twardości od szkła. A to sprawia, że minimalizowane jest ryzyko podrapania szyby w czasie skrobania.
Skrobaczki z mosiężną końcówką są świetnie przygotowane do sezonu. Chociażby dlatego, że często mają dodatkowe pióro gumowe. A to jest o tyle przydatne, że pozwala na zebranie wody lub resztek szronu.
Największą "zbrodnią" w czasie skrobania szyb i tak jest użycie zamiennika skrobaczki. Kierowcy korzystają z przedmiotów, które akurat mają pod ręką – tj. obecnie głównie płyt CD czy kart płatniczych. Te nie nadają się jednak do skrobania i często powodują powstanie głębokich rys.
Przygotowując się do sezonu zimowe, kierujący powinien też pomyśleć o innych moto-gadżetach. Dobrym pomysłem jest chociażby mata antyszronowa. Skutecznie zapobiega marznięciu szyby w nocy i jest niedroga – kosztuje jakieś 20 zł. Niestety maty są produkowane głównie na przednie szyby. Boczne i tylną nadal trzeba zatem skrobać.
Skrobanie z zimowego punktu widzenia jest czynnością niezwykle ważną. Szczególnie że błędy mogą się okazać dla kierowcy naprawdę kosztowne. Oznaczają bowiem widmo dwóch problemów: