Policjanci powinni świecić przykładem. Bo skoro chcą karać kierowców i protekcjonalnym tonem tłumaczyć im ich błędy, sami najpierw muszą o przepisach pamiętać. I zawsze podkreślamy to w materiałach publikowanych w serwisie Gazeta.pl. Niestety bywa, że tak nie jest. A najlepiej udowodnił to kierujący oznakowanym Volkswagenem Caddy w Łomży.
Sytuacja wygląda w następujący sposób. Kierowca dojeżdża do przejścia dla pieszych, na którym ruch nie jest kierowany i dosłownie metr lub dwa przed zebrą, zostaje wyprzedzony przez oznakowany radiowóz. Przejście jest dobrze oznakowane. Na jezdni namalowane są pasy, a do tego przy drodze stoi znak D-6. To raz. Dwa zaraz przed przejściem znajduje się zatoczka pozwalająca na wykonanie manewru skrętu w lewo. Według nowej definicji miejsce to staje się zatem skrzyżowaniem...
I warto dodać, że Caddy zarejestrowany w Łomży pojazdem uprzywilejowanym nie był. Nie miał włączonych ani świateł błyskowych, ani dźwiękowych. Kierujący miał zatem obowiązek stosowania się do przepisów o ruchu drogowym.
Jednym manewrem kierujący radiowozem złamał dwa zapisy prawa.
W normalnych warunkach nagranie stałoby się powodem do ostrej wypowiedzi ze strony rzecznika policji, znalezienia winnego kierowcy i ukarania go surową grzywną. I pisząc surową, mamy na myśli naprawdę surową. Za samo wyprzedzanie na przejściu dostałby 1500 zł i 15 punktów karnych. Wyprzedzanie na skrzyżowaniu oznacza dopisanie do "rachunku" 1000 zł grzywny i 10 punktów karnych.
A w tym punkcie warto zwrócić uwagę na jeszcze jedną rzecz. Pojazd policyjny od momentu pojawienia się w kadrze cały czas ma wciśnięte hamulce. Wytraca zatem prędkość. Być może pomiar wykazałby wykroczenie także i w związku ze zbyt szybką jazdą.
Wniosek może być jeden. Policjant z oznakowanego Caddy w Łomży powinien stracić prawo jazdy. Bezapelacyjnie! Czy straci? Na razie łomżyńscy stróże prawa milczą na temat wyczynu swojego kolegi. Być może czekają aż sprawa nieco przycichnie. A wtedy dostanie pouczenie...