Widzicie te felgi? Tak, to kiedyś było auto. Elektryczne auto warto dodać

Amerykańscy strażacy mieli okazję przekonać się, jak trudno jest ugasić samochód elektryczny. Lali tysiące litrów wody na Teslę, a ta cały czas płonęła. Pożar ugasił się sam, gdy... ogień nie miał już czego trawić.

Samochody elektryczne mają dość palący problem. Temperatura pracy baterii w czasie jazdy i ładowania sprawia, że w autach czasami w wyniku prostej usterki lub uszkodzenia dochodzi do samozapłonu. Podobne przypadki opisywaliśmy już w serwisie Gazeta.pl. Tesla, która zapłonęła na drodze międzystanowej 80 w Stanach Zjednoczonych, nie jest zatem wyjątkowa. Wyjątkowe są jednak okoliczności.

Zobacz wideo Autokar stanął w płomieniach w centrum Tomaszowa Lubelskiego. Podróżowało nim 31 osób

Przez 2 godziny lali Teslę wodą. Przestała się palić, gdy nie miało się co palić

Na miejsce pożaru wysłana została jednostka Morris Township Volunteer. Strażacy zabrali ze sobą dwa wozy Engine Tanker 17 i Engine Tanker 19. Te miały na pokładzie ponad 15 tys. litrów wody. Tyle że ta ilość okazała się niewystarczająca... Zapasy skończyły się dość szybko, a wtedy strażacy uświadomili sobie, że mają do czynienia z nietypową akcją. Gaszenie Tesli trwało w sumie 2 godziny. Chociaż o gaszeniu nie do końca można mówić.

Strażacy z Morris Township Volunteer podkreślają, że baterie litowo-jonowe użyte do budowy auta miały na tyle wysoką temperaturę, że zaraz po ugaszeniu inicjowały kolejny pożar. I to bez względu na zalewanie ich potężną ilością wody.

Na Teslę strażacy wylali 45 tys. litrów wody. W benzyniaku wystarczą 2 tys.

Paląca się Tesla stała się pożarniczym koszmarem. To coś na kształt perpetuum mobile. Samochód przestał płonąć tak naprawdę dopiero w momencie, w którym... już nie miało co płonąć. Został jedynie szkielet podwozia, jednego z foteli i felgi. I tak właściwie to jedynie po felgach można się zorientować, że ta kupa złomu była kiedyś pojazdem. Podsumowanie akcji? Całe szczęście nikt nie ucierpiał. Strażacy natomiast zużyli do gaszenia pożaru w sumie ponad 45 tys. litrów wody.

Czy 45 tys. litrów wody to dużo? Strażacy z Morris Township Volunteer podkreślają, że do ugaszenia standardowego samochodu zazwyczaj wystarczy około 2 tys. litrów wody.

Elektryki są jak świeczki. Palą się do końca. Co z tym zrobić?

Przykład trudnej do ugaszenia Tesli jedynie potwierdza problem. I ten raczej nie polega na tym, że elektryki płoną jeden po drugim. Zakładając bowiem że statystycznie ich pożary nie są częste, nadal nie do końca wiadomo... jak je gasić. Szczególnie że kluczowe jest nie tylko zduszenie ognia, ale i wystudzenie baterii. Bez tego ogień będzie się pojawiał ponownie i ponownie.

To wyzwanie wymaga działania. I pierwsze kroki są już wykonane. Powstał pomysł moczenia elektryka w kontenerowym basenie. To gasi pożar i strudzi baterie. Krok w dobrą stronę? Bez wątpienia tak. Tyle że radzimy przyspieszyć tempa. Konieczne jest opracowanie metody, którą będzie można stosować na szeroką skalę. Na tyle szeroką, że wkrótce to elektryki mają przecież wieść prym na rynku motoryzacyjnym.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.