Felieton: Zabieranie samochodu pijanym kierowcom to kolejny populistyczny gniot

Próby ograniczenia ilości jeżdżących samochodem pod wpływem alkoholu jest działaniem z którym zgadzają się wszyscy. Jednakże działania te powinny nieć jakieś uzasadnienie prawne. Inaczej są tylko populistycznym bełkotem. Tak jest niestety w przypadku "zabierania samochodu pijanym kierowcom"...

Alkohol za kółkiem, odwieczny problem

O tym, że jazda na podwójnym gazie jest problemem w Polsce nie trzeba nikogo przekonywać. Wg statystyk Komendy Głównej Policji Biura Ruchu Drogowego w roku 2021 uczestnicy ruchu będący pod działaniem alkoholu spowodowali 1 920 wypadków (8,4 proc. ogółu), w których zginęło 257 osób (11,4 proc.), a ranne zostały 2 203 osoby (8,3 proc.).

Najliczniejszą grupę sprawców wypadków stanowili kierujący pojazdami. Z ich winy doszło do 1 602 wypadków, w których zginęło 212 osób, a rannych zostało 1 917 osób. W odniesieniu do ogólnej liczby wypadków spowodowanych przez kierujących, kierujący pod działaniem alkoholu stanowili 7,8 proc. W porównaniu do 2020 roku nastąpił spadek: liczby wypadków spowodowanych przez tę grupę kierujących o 54 (-3,3 proc.) i liczby osób zabitych o 4 (-1,9 proc.) oraz wzrost liczby osób rannych o 70 (+3,8 proc.).

Zobacz wideo Od barierki do barierki, prawie uderzając w znak. Tak pijany kierowca tira przewoził palety z cegłami

W grupie kierujących będących pod działaniem alkoholu, największe zagrożenie bezpieczeństwa stanowili kierujący samochodami osobowymi, którzy spowodowali 1 066 wypadków (66,5 proc. wypadków spowodowanych przez kierujących pod działaniem alkoholu). Wskaźnik ten jest wyższy niż w roku ubiegłym.

W wypadkach zawinionych przez kierujących samochodami osobowymi zginęło 165 osób, tj. 77,8 proc. śmiertelnych ofiar zdarzeń spowodowanych przez kierujących pod działaniem alkoholu (2020 rok - 75,5 proc.), a ranne w tych wypadkach zostały 1 374 osoby tj. 71,7 proc. (2020 rok - 68,3 proc.). Następną grupą stwarzającą zagrożenie byli rowerzyści. Spowodowali oni 180 wypadków (11,2 proc.), w których zginęło 14 osób (6,6 proc.), a 168 zostało rannych (8,8 proc.).

Tym samym ograniczenia jazdy po spożyciu alkoholu są niezbędne. Tyle tylko, że nie mogą ono być populistyczną zagrywką, celem podbicia słupków sondażowych.

Ustawa uchwalona przez Sejm

W środę – 17 listopada – sejm przegłosował nowelizację Kodeksu karnego, wprowadzającą konfiskatę aut pijanym kierowcom.

Zakłada ona konfiskatę pojazdu prowadzonego przez pijanego kierowcę. Przepadek auta ma być stosowany w przypadkach, gdy kierowca ma co najmniej 1,5 promila lub jeśli spowoduje wypadek przy zawartości co najmniej 0,5 promila alkoholu we krwi lub też w sytuacji recydywy.

Jeśli pojazd nie stanowił wyłącznej własności sprawcy, orzekany byłby przepadek równowartości pojazdu, zaś za tą równowartość uznawano by wartość określoną w polisie ubezpieczeniowej lub średnią wartość rynkową.

Wyjątkiem są kierowcy zawodowi, którzy jadą autem należących do pracodawcy. Od nich sąd będzie orzekał nawiązkę w wysokości co najmniej 5 tys. zł na rzecz Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej.

Warto też zauważyć, że zgodnie z uchwalonymi przepisami konfiskacie nie będą podlegać rowery. A jak podaje Statystyka Policji pijani rowerzyści byli winni 14 ofiar śmiertelnych.

Chłodna analiza faktów, czyli... bezsens

Już przeczytanie wytycznych do ustawy wzbudzi pewne obawy.

  • Kierowca jadący „pod wpływem" nowym samochodem za 111 000 zł (a jest to obecnie cena najtańszego Golfa) straci auto. Równocześnie jadący Seicento kosztującym 3 000 zł, także straci swój pojazd. Niby wszystko jest OK, gdyż następuje przepadek mienia, ale chyba każdy widzi niedociągnięcia. Przyznam, że gdyby dodano jeszcze w tym przepadek roweru za 250 zł, to byłby już szczyt absurdu.
  • Podobnie jest odnośnie wskazania, że kierowca zawodowy jadący samochodem pracodawcy nie straci pojazdu, tylko zapłaci nawiązkę. Jest to spowodowane „troską posłów", o uniknięciem sytuacji, gdy kierowca musiałby płacić równowartość TIRa czy autobusu. Problemem jest jednak to, że ministrów, wojewodów i wielu, wielu innych, także wożą kierowcy zawodowi. Tym samym oni są traktowani z przymrużeniem oka.

Z drugiej strony, jeżeli ktoś prowadzi firmę transportową i jest jest kierowcą swojego pojazdu, to... straci TIRa? Przecież jedzie on samochodem pracodawcy, którym jest on sam. Zatem jest właścicielem auta.

Wracając zaś do samochodów osobowych. Dlaczego żona i dzieci mają tracić część swego majątku rodzinnego, tylko dlatego, że mąż „po pijaku" wsiadł za kółko?

Znowu ta niepotrzebna Konstytucja

Wprawdzie obecnie konstytucja nie jest jakiś szczególnie cenionym dokumentem, ale skoro jeszcze obowiązuje, to warto odwołać się do art 32

Art. 32.

1. Wszyscy są wobec prawa równi. Wszyscy mają prawo do równego traktowania przez władze publiczne.
2. Nikt nie może być dyskryminowany w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny.

Tymczasem w ustawie o zabieraniu samochodu, która przeszła w sejmie, mamy ewidentne wskazanie, że nie wszyscy są równi wobec prawa. Jak bowiem wytłumaczyć, że za to samo przewinienie jeden straci 110 000 zł, a drugi 3 000 zł.

Czy proponujemy bezkarność?

Zapewne zaraz pojawią się głosy, że jest to próba ochrony „celebrytów jeżdżących drogimi autami, pod wpływem alkoholu". Nic bardziej mylnego. Jak w swej pisał Julian Tuwim

Niech prawo zawsze prawo znaczy, A sprawiedliwość – sprawiedliwość…

Sprawiedliwe byłoby zaś uzależnienie kary od stanu majątkowego i karanie mandatem proporcjonalnym do uzyskiwanych dochodów. Gdyby ustalono, że za przewinienie takie ktoś ma obowiązek zapłaty np. 20% rocznego dochodu ustalonego z ostatniego rocznego PIT, to byłoby to tak samo dotkliwe dla pracownika, jak i jego szefa.

Zabieranie za to samo przewinienie samochodów o różnych wartościach nie jest jednak ani prawem ani sprawiedliwością.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.