Do zdarzenia doszło w sierpniu tego roku, jednak dopiero teraz autor materiału postanowił podzielić się szczegółami sprawy. Jadąc po drodze wojewódzkiej nr 912, zbliżał się do skrzyżowania z drogą krajową nr 78, przed którym ustawiony był znak B-20 "STOP". Zgodnie z przepisami zatrzymał się przed wytyczoną linią bezwzględnego zatrzymania (poziomy znak P-12). Po upewnieniu się, że nic nie nadjeżdża, dynamicznie ruszył z miejsca i kontynuował jazdę. Już za chwilę czekać go miała nieprzyjemna niespodzianka.
Na pobliskiej zatoczce ustawili się funkcjonariusze, którzy postanowili zatrzymać kierowcę. Ich zdaniem kierowca nie dostosował się do znaku stop i należy mu się mandat. Nagranie kończy się w momencie, gdy autor wyłączył silnik, tym samym odcinając zasilanie w wideorejestratorze.
Jak możemy wyczytać z opisu filmiku, policjant po usłyszeniu o kamerce, poprosił o pokazanie zarejestrowanego przez nią nagrania. Kierowca jednak odmówił, tłumacząc, że "padła mu bateria". Wtedy też funkcjonariusze mieli podobno "wyczuć okazję". Jak tłumaczy autor - "Policjanci byli bardzo aroganccy, trzymali mnie tam po złości 2 godziny - "No bo proszę pana to hehe musi potrwać". W radiowozie mówili "ja jestem w tej firmie 20 lat i wiem lepiej", coś w tym stylu." Siedząc już w radiowozie, kierowca podkreślał, że policjant stał 2-3 metry od krawędzi jezdni i nie mógł widzieć zdarzenia.
Kierowca nie przyjął mandatu, a sprawa została przez policjantów skierowana do sądu. Tam, po ponad dwóch miesiącach od zdarzenia, autor został finalnie uniewinniony. Zgodnie z informacjami zawartymi w opisie do nagrania, sąd potraktował policjantów "dosyć ostro". Stwierdził, że "jak to mogą zatrzymać auto bez pewności".
O stosowny komentarz i wyjaśnienia postanowiliśmy poprosić Rzecznika prasowego Komendy Powiatowej Policji w Tarnowskich Górach, sierż. szt. Kamila Kubicę. Poinformował nas, że "policjanci prowadzili wówczas doraźną kontrolę ulic. Z perspektywy policjanta prowadzącego czynności kierowca zatrzymanego pojazdu nie zastosował się do linii bezwzględnego zatrzymania. W związku z tym postanowiono przystąpić do kontroli drogowej". Jak przekazał nam rzecznik, policjant nie mógł zweryfikować nagrania w chwili zatrzymania kierowcy i zmienić swojego osądu. W związku z tym postanowiono przekazać sprawę do sądu.
Sierż. szt. zwraca także uwagę na warunki, jakie towarzyszyły kontroli. Naturalne przeszkody w postaci różnego rodzaju roślin utrudniły ocenę i prawidłową interpretację zaistniałej sytuacji. Dodatkowo, gdyby kierowca zatrzymał się nieco bliżej linii zatrzymania, zdecydowanie trudniej byłoby o pomyłkę ze strony policjantów. Również energiczne ruszenie z miejsca, także mogło sprawiać wrażenie, jakby kierowca nie zatrzymał się wcześniej przed linią.
Na pytanie o konsekwencje czekające na policjantów, rzecznik przekazał nam, że nie wpłynęły do nich jeszcze odpowiednie dokumenty z Sądu Rejonowego w Tarnowskich Górach, które mogłyby być podstawą do ukarania funkcjonariuszy. Aktualnie nie toczy się jeszcze żadne postępowanie w ich sprawie.
Gdyby kierowca postanowił jednak podzielić się nagraniem z funkcjonariuszami, można byłoby uniknąć sądowej konfrontacji. Zdecydowanie zachęcamy do współpracy z policją. Sytuacja pokazuje także, jak wideorejestrator może pomóc nam wykaraskać się z problemów i udowodnić naszą niewinność.