Mniej więcej od początku roku 2022 ceny paliw są tematem, który dość mocno rozgrzewa dyskusje Polaków. A o kolejnych skokach wartości na stacjach i ich spadkach pisaliśmy również w serwisie Gazeta.pl. Teraz jednak zbliża się czas szczególny. Powód? Ku końcowi ma się tarcza zdejmująca część VAT-u z cen paliw. Ma ona zniknąć do końca roku. To oznacza powrót pełnego podatku.
No dobrze, a więc przechodząc do sedna. Czy na początku przyszłego roku kierowcy w Polsce zapłacą 10 zł za każdy litra zatankowanego paliwa? "Nikt do końca nie jest w stanie tych cen przewidzieć" – tak powiedział Daniel Obajtek, czyli prezes PKN Orlen w rozmowie z dziennikarzem Radia ZET. I dodał zaraz, że "robi wszystko, by ceny nie wzrosły do 10 złotych". Tyle że tak ukształtowany komunikat... nie brzmi zbyt pewnie czy pozytywnie. Tym bardziej, że w dalszej części rozmowy pojawiają się stwierdzenia jeszcze mniej napawające optymizmem.
Prezes PKN Orlen stwierdza podczas wywiadu udzielonego Bogdanowi Rymanowskiemu w Radiu ZET że "będziemy robić wszystko, by ceny w minimalny sposób przenosić na naszych klientów". A chwilę później dodaje że "w innych krajach UE nie dość, że ceny są wyższe, to jeszcze występuje brak paliwa. Nasze to jedne z najniższych cen w Europie". Możemy się zatem czuć szczęściarzami? No chyba nie do końca. I kiedyś już na ten temat stanowczo się wypowiedzieliśmy. Więcej w materiale poniżej.
Prezes PKN Orlen nie napawa polskich kierowców optymizmem. Tylko po co właściwie to robi? Stwierdzenia na zasadzie "my będziemy się starać, ale nigdy nie wiadomo" to raczej ciekawa rozgrywka PR-owa. Bo daje spore pole do popisu. Jak na początku roku ceny nie przekroczą 10 zł, Pan Daniel z szerokim uśmiechem będzie mógł powiedzieć, że to efekt jego ciężkiej pracy. Gdy przekroczą, ze smutną i zamyśloną miną powie że przecież o tym ostrzegał. Tak czy tak jest wygrany. Zupełnie jak Wałęsa jest za, a nawet przeciw.
Tyle że w tej sprawie interesujący jest jeszcze jeden fakt. Niepewne stwierdzenia szefa paliwowego hegemona w Polsce są trochę bezzasadne. Powód? Ten zdradza sam Obajtek w rozmowie z Rymanowskim. Mówi bowiem wyraźnie, że "w listopadzie ceny paliwa będą się stabilizować, wręcz idą do dołu, a nie do góry. Będą oscylować wokół granicy 6,80-6,90 zł". To jedno. Druga kwestia dotyczy prognoz długoterminowych. Te wypadają naprawdę korzystnie. I nie mówią raczej o drastycznych wzrostach. Szczególnie że rynek w Europie przyzwyczaił się np. do wojny w Ukrainie. Powiemy więcej, przestawił już moce przerobowe i ceny na inne źródła ropy niż rosyjskie.
Oczywiście prognozy mówią o wzroście cen. Tyle że ten wzrost nie będzie tak spektakularny. Bo nawet powrót do pełnego VAT-u w przyszłym roku oznacza 15-procentową podwyżkę. Przy obecnej cenie benzyny daje to zatem skok z 6,6 zł na 7,5 zł. Tym samym mówienie o benzynie po 10 zł za litr może się okazać jedynie sianiem fermentu. I to nawet mówienie w sensie mocno potencjalnym.