Kolejne filmy wrzucane na YouTube`owy kanał "Stop Cham" można oglądać z wielką dozą zaciekawienia. Podkreślamy to zawsze w materiałach publikowanych w serwisie Gazeta.pl. Najnowsze nagranie jest jednak prawdziwie kuriozalne. Bo widać na nim całkowitą ignorancję pierwszeństwa rowerzysty ze strony kierującej, ale i absolutną bierność ze strony rowerzysty. Kto tu ponosi winę za zdarzenie? Sprawa jest skomplikowana.
W przypadku kierującej samochodem osobowym powinien działać art. 27 ust. 1 ustawy Prawo o ruchu drogowym. A ten stwierdza wyraźnie że:
Kierujący pojazdem, zbliżając się do przejazdu dla rowerów, jest obowiązany zachować szczególną ostrożność i USTĄPIĆ PIERWSZEŃSTWA kierującemu rowerem.
Na filmiku wyraźnie widać, że kierująca powyższy zapis ma w głębokim poszanowaniu. Bo nawet nie spojrzała się w stronę rowerzysty. A to o tyle bulwersujące, że kierująca porusza się drogą gruntową. To oznacza że po dotarciu do ścieżki rowerowej i asfaltu dopiero włącza się do ruchu! Rowerzysta też nie miał jednak zamiaru odpuszczać. Miał pierwszeństwo i postanowił je przeforsować na siłę. W efekcie uderzył w bok srebrnego hatchbacka. Tyle że takie zachowanie również ma niewiele wspólnego z przepisowym...
Rowerzysta w powyższej sytuacji drogowej powinien mieć na myśli art. 4 ustawy Prawo o ruchu drogowym. A ten mówi o tym, że:
uczestnik ruchu ma prawo liczyć na to, że inni uczestnicy ruchu będą przestrzegać przepisów. Jeżeli jednak okoliczności wskazują na możliwość odmiennego ich zachowania, powinien zachować szczególną ostrożność i w razie potrzeby zwolnić lub nawet zatrzymać się.
Patrząc na powyższy zapis można stwierdzić jedno. Rowerzysta widział wyraźnie i dużo wcześniej, że kierująca nie ma zamiaru zastosować się do przepisów. Mimo wszystko nie zdecydował się na zachowanie zasady ograniczonego zaufania i chociażby zwolnienie czy przerwanie jazdy. I co ciekawe, publikując w sieci nagranie dostarczył dowód obciążających nie tylko kierującą samochodem, ale i... siebie!
No dobrze, a więc kto w tej sytuacji jest winny? Ja gdybym był policjantem, rozstrzygnąłbym tą kolizję na zasadzie współudziału. Kierującej wlepiłbym mandat za nieustąpienie pierwszeństwa rowerzyście. To oznacza grzywnę wynoszącą od 20 do 3000 zł. Rowerzystę ukarałbym z kolei mandatem za niezachowanie szczególnej ostrożności i celowe uderzenie w auto. To oznacza co najmniej 1000 zł kary. Współudział oznacza też solidarne uczestniczenie w kosztach naprawy pojazdów. Choć te w tym przypadku będą pewnie symboliczne.
Oczywiście współudział rowerzysty może być odczytywany jako stanowisko kontrowersyjne. Pamiętajcie jednak, że gdy uderzycie w źle zaparkowany pojazd, to nadal wasza wina. Tu jest podobnie. Brak poszanowania przepisów ze strony kierującej autem nie oznacza, że rowerzysta może nie reagować.