Sprawy kradzieży samochodów do łatwych nie należą, bo zazwyczaj już po kilkunastu godzinach skradzione auto jest rozebrane na części lub wywiezione za granicę. Tym razem było inaczej, a złodzieja udało się zatrzymać po zaledwie godzinie poszukiwań.
Zgłoszenie o kradzieży otrzymali policjanci z komendy w Bełchatowie. Zniknęło renault kangoo, a więc pojazd o przeciętnej wartości, ale za to z przyczepą oraz dość cenną zawartością. W schowku pasażera znajdowały się dokumenty oraz 35 tys. zł w gotówce.
Samochód stał zaparkowany pod bramą prywatnej posesji, przy której pracownicy firmy pokrzywdzonej wykonywali prace. Pech chciał, że właścicielka - jak sama tłumaczyła - zostawiła auto na moment otwarte i to z kluczykami w stacyjce. Po zebraniu wszystkich informacji policjanci od zwalczania przestępczości samochodowej zabrali się do pracy.
Auto udało się odzyskać wyjątkowo szybko. Zaledwie godzinę później funkcjonariusze namierzyli renault i znaleźli je zaparkowane przy jednej ulic wraz z przyczepką. W pobliżu stał 35-latek, który ukradł samochód. Mężczyzna był już znany policji z powodu wcześniejszych konfliktów z prawem. Mundurowi znaleźli przy nim kluczyki do skradzionego renault.
Złodziej przyznał się do kradzieży, ale zarzekał się, że już po dokonaniu przestępstwa rozmyślił się i postanowił zwrócić samochód właścicielce. Aby jakoś zadośćuczynić jej całą sytuację, kupił nawet wino, które zamierzał podarować kobiecie. Tłumaczenia te nie przekonały jednak policjantów, którzy zatrzymali 35-latka. Teraz za kradzież grozi mu do 5 lat więzienia.