Nowy polski absurd w przeglądach. Od 1 listopada mają sprawdzać element, którego sprawdzić nie mają jak...

Nowelizacja rozporządzenia w sprawie zakresu i sposobu przeprowadzania badań technicznych weszła w życie dokładnie 1 listopada. Modyfikacja wprowadziła kilka istotnych zmian, które jednak z punktu widzenia diagnostów, są pozbawione większego sensu. Wszystko przez jeden element.

Po zmianie przepisów dotyczących warunków przeprowadzania badań technicznych, od 1 listopada 2022 roku diagności zobowiązani są do sprawdzenia sprawności systemu eCall. Element ten od 1 kwietnia 2018 roku jest obowiązkowo montowany w nowych samochodach. Jednak służący do automatycznego powiadamiania służb ratunkowych system stanowi dla diagnostów prawdziwy problem.

Zgodnie z nowymi przepisami powinni oni sprawdzić, czy jest on obecny na pokładzie samochodu, a później dokonać weryfikacji jego stanu i działania. m.in. sprawdzić stan modułu sterującego, czy też sprawdzić poprawność wysyłanego sygnału GPS. Tutaj zaczynają się schody.

Pracownicy SKP nie mają na stanie urządzeń, które mogłyby to umożliwić. Skorzystanie z systemu jest wkluczone. Z kolei dostęp do konkretnych danych powoduje konieczność korzystania z oprogramowania przeznaczonego do obsługi poszczególnych marek samochodów, których stacje również nie posiadają.

Ustawodawca świetnie zdawał sobie sprawę z problemu. Polska Izba Stacji Kontroli Pojazdów (PISKP) wskazywała na absurdalność przepisów już podczas etapu konsultacji projektu rozporządzenia. Niestety, z powodu wymogu implementacji unijnych przepisów i dostosowania do nich polskiego prawa, strona rządowa miała związane ręce i jedynie nieznacznie zmodyfikowała przepis.

"Sprawność systemu będzie oceniana organoleptycznie przez diagnostę. Oznacza to sprawdzenie, czy przycisk SOS systemu znajduje się w samochodzie i czy nie jest on w jakikolwiek sposób uszkodzony. Nie ma na razie innego sposobu weryfikacji sprawności takiego systemu" - przekazuje w rozmowie z Moto.pl. Karol Rytel, Dyrektor ds. technicznych PISKP.

Nie tylko eCall

Kolejną zmianą jest również sposób kategoryzowania usterek. Zamiast podziału na usterki drobne (UD), usterki Istotne (UI) i usterki stwarzające zagrożenie (USZ), od teraz usterki dzielone są na drobne, poważne (UP) i niebezpieczne (UN).

W przypadku wykrycia usterki poważnej jej opis znajdzie się w zaświadczeniu wystawianym przez diagnostę, a auto nie przejdzie badania. Jeżeli jednak pracownik SKP wykryje usterkę niebezpieczną, będzie on musiał obowiązkowo zatrzymać dowód rejestracyjny (art.132 ustawy Prawo o ruchu drogowym). W takim przypadku kierowca chcący odzyskać dowód, po ponownym badaniu i otrzymaniu pozytywnego wyniku będzie musiał udać się do organu, który uprzednio wydał dokument.

Zobacz wideo

To nie wszystko. Zmieniły się także opisy usterek - zostały doszczegółowione oraz dostosowane do aktualnych warunków i technikaliów, np. w przypadku świateł typu LED, jeżeli ponad 1/3 diod jest niesprawna, pojazd nie zaliczy przeglądu.

Od teraz obowiązkowym punktem kontroli będzie także sprawdzenie stanu amortyzatorów, które do tej pory przeprowadzane było jedynie w przypadku podejrzenia ich uszkodzenia.

Wprowadzona w życie 1 listopada nowelizacja to przedsmak zmian, które mają nadjeść w przyszłym roku. Aktualnie prowadzone są prace nad modyfikacją przepisów dotyczących kontroli stanu pojazdów. Niewątpliwie ulegną one poważnemu zaostrzeniu. Na szczęście planowana data wejścia w życie nowelizacji (1.01.2023 r.) ma z rzeczywistością niewiele wspólnego.

Więcej o: