Wyobraźmy sobie taki scenariusz. Podobne wielokrotnie pojawiały się już w serwisie Gazeta.pl. Właściciel pojazdu dostał list z ITD. Ten jest wynikiem zarejestrowania wykroczenia przez fotoradar lub odcinkowy pomiar prędkości. W liście tym funkcjonariusze proszą o wskazanie, komu w danym czasie powierzył pojazd do kierowania lub używania. Co zrobić w takiej sytuacji?
Kierowcy dostający list z ITD panikują. Temu się jednak nie dziwimy. Szczególnie obecnie, czyli w czasie w którym obowiązuje nowy taryfikator punktów karnych i nowy taryfikator mandatów. Przekroczenie prędkości o 51 km/h? Mandat to minimum 1500 zł. Co więcej, kierowca dostanie równolegle 13 punktów karnych.
Rozmowa przez telefon? Mandat to 500 zł. Do konta kierowcy zostanie dopisanych aż 12 punktów karnych. Połączenie tych dwóch wykroczeń daje zatem minimum 2000 zł mandatu i 25 punktów karnych. Kierowca w takiej sytuacji traci prawo jazdy...
Przed 1 stycznia 2022 roku właściciel pojazdu mógł powiedzieć, że... nie pamięta. W takim przypadku dostawał 500 zł mandatu bez punktów karnych. To był sposób traktowany przez wielu kierowców, jako wyjście awaryjne i ucieczka przed punktami karnymi. Po 1 stycznia 2022 roku taka furtka nadal pozostała. Tyle że teraz władze sprawiły, że jest zdecydowanie droższa. Bo słowo "nie pamiętam: oznacza dziś od kilkuset do nawet kilku tysięcy złotych grzywny. A dokładnie ile? Możliwości są cztery:
Powyższe kary to jednak nie koniec drabinki mandatowej. W przypadku niewskazania wbrew obowiązkowi, komu pojazd został powierzony do kierowania lub używania w oznaczonym czasie (na podstawie art. 96 par. 3 ustawy Kodeksu wykroczeń), można dostać nawet grzywnę w wysokości 8 tys. zł. To wartość maksymalna kary za... chwilową amnezje właściciela pojazdu.