Huragan Ian pozwolił mieszkańcom Florydy cofnąć się do 1996 r. "Łezka się kręci w oku"

Szalejący w USA huragan Ian nieoczekiwanie odsłonił reklamę Dodge'a Caravana z sprzed 26 lat. Z billboardu stojącego przed punktem sprzedaży Chryslera i Dodge'a zerwał wiele warstw, aż odsłonił tę, którą widać na zdjęciu.

Teraz okoliczni mieszkańcy czują się jak w "Powrocie do przeszłości". Niektórzy twierdzą, że widok obudził w nich sentyment do przeszłości i amerykańskiej motoryzacji ze "starych dobrych czasów". Taki klimat da się wyczuć w komentarzach pojawiających się pod publikacją na Facebooku. Swoim znaleziskiem podzielił się w internecie z resztą świata jego użytkowniczka, Chastity Roark. To był strzał w dziesiątkę.

Więcej motoryzacyjnych ciekawostek przeczytasz na stronie Gazeta.pl

Nośnik reklamy wielkopowierzchniowej pospolicie nazywanej billboardem stoi na Cape Coral w stanie Floryda bezpośrednio przed siedzibą dealera marek koncernu Chrysler. Model Dodge Caravan sprzedawany również pod nazwą Chrysler/Plymouth Voyager był produkowany w latach 1995-2000.

W takim razie reklama przypadła na początek sprzedaży tego modelu. To był prawdziwy hit sprzedaży w klasie minivanów. Chrysler Voyager/Plymouth Voyager/Dodge Caravan (oraz ich przedłużone wersje z przydomkiem Grand) był przestronnym i niezwykle komfortowym minivanem, idealnym do długich podróży.

Dodge Caravan i Chrysler Voyager 3. generacji był udanym modelem

Droższe wersje miały podwójne elektrycznie rozsuwane drzwi, a w środku czekały wygodne pluszowe fotele. W zależności od konfiguracji w kabinie mieściło się od pięciu do ośmiu osób. Źródłem napędu Voyagera i Caravana były benzynowe silniki V6 o poj. 3,3 oraz 3,8 l. Ofertę uzupełniał 4-cylindrowy silnik o poj. 2,4 oraz 2,5-litrowy turbodiesel włoskiej marki VM.

Za dopłatą można było go wyposażyć nawet w napęd na obie osie. Chrysler Voyager był sporym, ale nie przerażająco dużym minivanem. Długość jego nadwozia wynosiła od 4,7 m do 5,1 m w odmianie Grand. Dlatego był bardzo uniwersalny i cieszył się powodzeniem również na Starym Kontynencie.

O tym wszystkim przypomnieli sobie mieszkańcy Stanów Zjednoczonych dzięki mimowolnemu działaniu huraganu Ian. Natura spustoszyła Florydę, zniszczyła wiele domów i aut (podobno aż 50 tys.) i zabiła więcej niż setkę ludzi. To straszne, ale przy okazji szalejący huragan przywołał też niechcący nieoczekiwane i dla wielu osób miłe wspomnienia.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.