• Link został skopiowany

Kupujesz używane auto? Jeśli zapomnisz o tym szczególe, zapłacisz nawet 10 tys. zł kar, a auto trafi na lawetę

Zakup używanego auta to nie tylko loteria co do jego stanu i przeszłości, ale także kilka potencjalnych pułapek formalnych, jakie czekają na nowego właściciela. Jedna z najbardziej kosztownych wiąże się z zakupem samochodu sprowadzonego z zagranicy. Problem w tym, że sami handlarze często namawiają do łamania prawa. Czy warto? Sami zobaczcie.
Fot. Robert Robaszewski / Agencja Wyborcza.pl

Niektóre komisy i tzw. podwórkowi handlarze dość swobodnie podchodzą do polskich przepisów. Nie dość, że często podsuwają klientom tzw. umowę na Niemca, czyli sporządzoną in blanco z zagranicznym właścicielem - dzięki temu unikają nie tylko płacenia cła, ale też odpowiedzialności za sprzedany "towar" - to nierzadko używają też "lewych" tablic rejestracyjnych.

Więcej takich informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl

Jeśli któryś z nich powie, że możecie wracać do domu autem z tablicami wydrukowanymi już w Polsce, czasem nawet na zapleczu w komisie lub w budce na granicy, to znaczy że chce wpakować was w poważne kłopoty, które nie rzadko wiążą się z większymi kosztami, niż wartość zakupionego samochodu. O co chodzi? Już wyjaśniamy.

Same tablice nie wystarczą, żeby auto mogło wyjechać na drogę

Zgodnie z polskimi przepisami na drogę publiczną nie można wyjechać samochodem nie zarejestrowanym i niedopuszczonym do ruchu. Koniec i kropka. Jeśli ktoś twierdzi inaczej, to albo nie ma pojęcia o przepisach, albo chce was wprowadzić w błąd, i to taki, który niesie za sobą poważne i kosztowne konsekwencje. Jakie? O tym mówi art. 96 § 1 pkt 4 Kodeksu wykroczeń:

Właściciel, posiadacz, użytkownik lub prowadzący pojazd, który na drodze publicznej, w strefie zamieszkania lub strefie ruchu dopuszcza pojazd do jazdy, pomimo braku wymaganych dokumentów stwierdzających dopuszczenie pojazdu do ruchu podlega karze grzywny.

Jaka jest to grzywny? Tak naprawdę powrót do domu, a nawet wyjechanie na krótką jazdę próbną na drogi publiczne, w tym przypadku wiąże się z kilkoma konsekwencjami. Po pierwsze, zgodnie z przepisami popełniamy w tym przypadku wykroczenie za które obecnie grozi kara nie mniejsza niż 1500 zł. Jednak ostatecznie może ona wynieść nawet 5000 zł, a przepisy mówią też o areszcie i każe pozbawienia wolności. Brzmi groźnie i tak jest, choć kary więzienia za to przewinienie raczej trudno się spodziewać. 

Zobacz wideo

To jednak nie koniec. Po drugie, w takim przypadku auto może być odholowane na parking depozytowy, bo w świetle prawa nie może poruszać się po drogach publicznych. To oznacza dodatkowo koszt holowania na sam parking, opat za jego przechowywanie i ewentualnie pokrycie kosztów lawety, która go stamtąd odbierze - bez rejestracji pojazdu w Polsce, nie da się zrobić tego inaczej.

Po trzecie, grozi wam dodatkowa kara za brak polisy OC, o ile auto jej nie ma. Jej wysokość zależy od tego przez jaki czas samochód nie ma ubezpieczenia. W przypadku aut osobowych w roku 2022 grzywny wynoszą od 1200 do nawet 6020 zł.

Historia, która pokazuje, że jest się czego bać

O tym, że nie jest to przepis martwy, a policjanci już nie przymykają na takie "akcje" oka, przekonał się na własnej skórze jeden z właścicieli komisu, który wyjechał niezarejestrowanym w Polsce autem na krótką przejażdżkę. Według relacji bohatera tej historii, przejechał zaledwie 750 m ze swojego placu do stacji kontroli pojazdów, gdzie samochód miał przejść badanie techniczne, niezbędne do rejestracji w kraju. To jednak nie było dla policjantów argumentem, który mógłby coś zmienić, bo według obowiązujących przepisów powinien przywieźć takie auto na lawecie.

Sprawa została skierowana do sądu, informacja o braku ubezpieczenia trafiła do Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego. Co więcej policjanci straszyli też właściciela komisu odholowaniem auta na parking celny w oddalonym o kilkadziesiąt kilometrów Zwardoniu, ale ostatecznie pozwolili zabrać mu samochód jego własną lawetą, zaparkowana na placu oddalonym o 100 m od miejsca kontroli. Jak widać, raczej nie warto podejmować takie ryzyko, nawet jak ktoś wam powie, że z powodzeniem stosuje takie sztuczki od lat. Handlarz z Bielska Białej też tak robił latami, ale w końcu się nie udało.

Więcej o: