Branża transportowa w Niemczech cierpi na brak chętnych do pracy już od dłuższego czasu. Szczególnie brakować ma kierowców ciężarówek, i to pomimo że czekają na nich stosunkowo atrakcyjne płace. W maju br. władze Dolnej Saksonii chciały nawet umożliwić 17-latkom wyrobienie prawa jazdy kategorii C i posadzić ich za kierownicami tirów.
O tym, że problem jest poważny pisze "Die Welt". Niemiecki dziennik opisuje sytuację kilku firm transportowych, które zmagają się z problemem. Jedna z rozmówczyń tłumaczy, że aż 1/3 floty samochodów stoi nieużytkowana. Z powodu zwolnień lekarskich, urlopów i niemożliwych do zapełnienia wakatów, brakuje kierowców, którzy obsłużyliby ciężarówki. Potrzebnych na już jest co najmniej pięciu kierowców, ale i dla dziesięciu znalazłaby się praca.
Jak pisze dalej "Die Welt", sytuacja jest tak trudna, że firmy podkupują sobie kierowców. Szukają chętnych, gdzie tylko się da i oferują spore sumy za przejście do konkurencji. "W miesiącach letnich zawsze jest polowanie. Na parkingach firmy oferują do 3000 euro, jeśli kierowca zgodzi się zmienić pracę" - pisze dziennik.
Jeden z szefów firmy Spedition Bork tłumaczy, że to bardzo niezdrowy proceder. Bork w ramach naturalnej zachęty postanowił zwiększyć kierowcom wynagrodzenie o 100-250 euro. Przed podwyżkami początkowa pensja nowego kierowcy miała wynosić 2750 euro miesięcznie. Mimo podwyżki firma jest w stanie wykorzystać tylko 250 z floty 300 ciężarówek, jakie posiada. Pozostałych nie ma komu prowadzić.
Przedstawiciel firmy dodaje, że ogromną siłą są w niemieckiej branży transportowej zagraniczni kierowcy. W Bork 60 proc. kierowców tirów to Polacy. Trzy tygodnie w miesiącu spędzają za kierownicą, a na tydzień wracają do ojczyzny. Ale - jak tłumaczy w rozmowie z dziennikiem - "źródło z Polski wysycha". Ze względu na poprawę warunków pracy w Polsce, wielu postanawia zostać w kraju.
Rozmówca dziennika zaznacza, że martwi go też reputacja, jaką mają kierowcy ciężarówek w Niemczech, która - jak można wnioskować - nie jest najlepsza. Narzeka również na brak politycznego poparcia dla tego zawodu. Jak twierdzi, firma powinna wstrzymać przewozy na trzy dni, aby pokazać, jak ważna jest to praca.