Spodobał Ci się ten artykuł? Więcej wiadomości ze świata motoryzacji znajdziesz na Gazeta.pl
Pośpiech na drodze to zawsze zły pomysł. Jedno nieprzewidziane zdarzenie i tragedia gotowa. Pewnemu kierowcy Jeepa Grand Cherokee bardzo się śpieszyło. Szybko został ukarany.
Do zdarzenia doszło na trasie S7 na wysokości miejscowości Sople pod Elblągiem. Kierowcy Jeepa jechał delikatnie mówiąc bardzo szybko, co zostało nagrane na wideorejestratorze w radiowozie grupy Speed.
Kierowca SUV-a najpierw podjechał bardzo blisko tyłu nieoznakowanego radiowozu, który i tak już jechał z prędkością, za którą normalnie funkcjonariusze zatrzymują kierowców. Czemu tak się stało? Nie wiadomo. Nie jest to tutaj jednak ważne.
Otóż 52-letni kierowca Jeepa nie tylko nie zachował bezpiecznego odstępu, ale zaczął mrugać długimi światłami, aby policjanci mu zjechali. Ostatecznie tak zrobili i znaleźli się na prawym pasie.
W tym momencie SUV pokazał na co go stać. Gwałtownie przyspieszył, aż dobił do 218 km/h. Jeśli nawet funkcjonariusze kogoś wcześniej namierzali, to teraz mieli lepszy cel. Nie czekali z reakcją, tylko ruszyli w pogoń za Jeepem.
Cała akcja trwała 15 sekund. 52-latek w tym czasie stracił prawo jazdy i musi zapłacić wysoki mandat. Kara jednak nie dotyczyła jedynie prędkości. W sumie został ukarany za następujące czyny:
W sumie 15 sekundowy rajd kierowcę kosztował 3 tysiące złotych i 24 punkty karne. Jak zatem widać, pośpiech jest złym doradcą. Noga z gazu pozwoli bezpiecznie dojechać nam i innym uczestnikom ruchu, a także pozwoli zaoszczędzić.