Już 30 października – a konkretnie w nocy z 29 na 30 października – zmieniamy czas. Cofamy zegarki o godzinę. To sprawia, że dzień teoretycznie stanie się dłuższy – bo wcześniej będzie wschodzić słońce. Jednocześnie z uwagi na porę zimową wcześniej stanie się ciemno. A to dość ważna informacja z drogowego punktu widzenia. Bo przypisuje ogromne znaczenie światłom.
Więcej porad dla kierowców znajdziesz na stronie głównej gazeta.pl
Po zmroku kierowca jest zobowiązany włączyć w aucie światła mijania. Te oświetlą otoczenie drogi i sprawią, że prowadzący będzie lepiej widział sytuację na jezdni, znaki drogowe, ale także pieszych czy zwierzęta. Światła pełnią jednak jeszcze jedną rolę. Sprawiają, że samochód z dużej odległości jest widoczny – także dla kierowców innych pojazdów. Słowo widoczny nie jest jednak tożsame ze słowem oślepiający. I tu pojawia się rola tajemniczego pokrętła.
Badanie ankietowe wykonane przez Instytut Transportu Samochodowego wykazało, że aż 80 proc. pojazdów ma źle ustawione światła. W tym samym czasie aż 98 proc. badanych doświadczyło oślepienia przez inne samochody.
Kluczem do sukcesu po 30 października staną się zatem światła, ale dobrze ustawione. A to zadanie nie tylko dla diagnosty w czasie przeglądu, ale i kierowcy – poprzez regulację wysokości. Tak, wyżej bijące światła lepiej oświetlają drogę. Będą jednak oślepiać innych kierowców. A to tworzy realne zagrożenie na drodze. Bo oślepiony prowadzący może np. nie zauważyć pieszego wchodzącego na pasy lub zbyt późno zareagować na hamowanie auta jadącego z przodu.
Regulacja wysokości świateł to nie zadanie, które wykonuje się raz. Bo powinna się ona zmieniać wraz z obciążeniem pojazdu. Pozycję na pokrętle należy zmienić zawsze wtedy, gdy zapakujecie do bagażnika ciężkie przedmioty, ewentualnie podłączycie do haka przyczepę. I tak:
Źle ustawione światła w samochodzie będą szczególnie widoczne po zmianie czasu, czyli w momencie, w którym wcześniej zacznie zapadać zmrok. A to może oznaczać dla kierowcy potencjalny mandat. Policjanci nie korzystają często ze swojego uprawnienia, ale mogą ukarać prowadzącego nawet 500-złotową grzywną. W skrajnym przypadku funkcjonariusze mają możliwość odebrania dowodu rejestracyjny pojazdu i... wycofania go z ruchu!