Były prezes Nikoli ma kłopoty. Nie jest tak różowo jak obiecywał

Nikola miała stworzyć elektrycznego pickupa. Jednak ówczesny prezes nakłamał skąd pochodzą części.

Spodobał Ci się ten artykuł? Więcej wiadomości ze świata motoryzacji znajdziesz na Gazeta.pl

Kłamanie w biznesie ma poważne konsekwencje i niedługo o tym może się przekonać były prezes Nikoli – startupu, który miał wyprodukować elektrycznego pickupa Badger.

Zobacz wideo Studio Biznes odc. 126

Były prezes Trevor Milton, jest oskarżony o oszustwa związane z papierami wartościowymi za rzekome oszukanie inwestorów fałszywymi twierdzeniami na temat działalności Nikoli. W Stanach Zjednoczonych trwa właśnie proces, na który został skierowany Scott Damman, starszy menedżer w General Motors, który został wysłany do pracy z Nikolą, gdy firmy chciałby nawiązać współpracę.

Damman zeznawał w charakterze świadka. Stwierdził, że Milton skłamał, że Nikola jest odpowiedzialna za większość elementów konstrukcyjnych wcześniej wspomnianego samochodu. W wywiadzie w 2020 r. Milton powiedział, że 70 proc. części zostanie wyprodukowanych przez Nikolę, a jedynie 30 proc. będzie pochodzić od General Motors.

Przedstawiciel GM stwierdził natomiast, że w Badgerze nie było ani jednej części produkcji startupu. Przyznał jedynie, że pomysł na auto, jego wygląd i jak ma się zachowywać zostało ustalone w firmie Miltona, ale to był jedyny wkład w stworzenie pojazdu.

Nikola pobrała nawet po 5000 dolarów od osób zainteresowanych projektem, chociaż nie stworzono nawet prototypu, nie mówiąc już o gotowym pojeździe. Nie było nawet planów produkcji pickupa.

Jednak wiadomość publiczna na temat projektu i informacja o zaangażowaniu się GM w projekt przyciągnęła do startupu wielu zainteresowanych, którzy zainwestowali swoje pieniądze. Również inne informacje, które okazały się nieprawdziwe przyciągnęły osoby z gotówką. Inny świadek, Joseph Ryan, zeznał, że zainwestował w firmę i kosztowało go to około 160.000 dolarów.

Obrona Miltona próbuje udowodnić, że wypowiedzi ich klienta zostały zniekształcone i źle zrozumiane przez inwestorów. Na nieszczęście obrony obecny dyrektor generalny Nikoli, Mark Russel zeznał, że Milton miał skłonności do przesady w publicznych wypowiedziach.

Jeśli obrona się nie postara, to Miltonowi grozi kara 25 lat pozbawienia wolności.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.