Aktualnie w przypadku samochodu osobowego cena przeglądu technicznego to 99 zł. Jeśli wyposażono go w instalację LPG, wzrasta do 162 zł. Przegląd motocykla to 63 zł, a motoroweru 51 zł. Wprowadzanie znacznie dokładniejszych i dłuższych przeglądów prawie na pewno wpłynie na podwyżkę ceny. Zwłaszcza, że o tę od dawna apeluje branża z Polską Izbą Stacji Kontroli Pojazdów na czele.
Podwyżki były przedmiotem nie jednej interpelacji poselskiej oraz gorącej dyskusji. Temat teraz wraca ze zdwojoną siłą za sprawą zmian w przeglądach technicznych, które wejdą w życie w przyszłym roku. Diagności mają dość i zapowiadają wielki protest. Więcej informacji dla kierowców (i nie tylko) znajdziesz na stronie głównej gazeta.pl.
Diagności przyjadą do Warszawy już w czwartek 29 września. Urząd miasta dał im zielone światło na przejście ulicami centrum stolicy. Przemarsz rozpocznie się o godzinie 12:00 na ul. Emilii Platter, a zakończy pod Ministerstwem Infrastruktury. Data nie jest przypadkowa. Właśnie w czwartek minie dokładnie 18 lat od wprowadzenia aktualnych stawek.
W tym okresie o 340 proc. wzrosło minimalne wynagrodzenie, zmieniła się stawka VAT z 22 na 23 proc., a inflacja liczona na koniec 2021 r. wzrosła o przeszło 51 proc.. Strach pomyśleć jaki będzie odczyt inflacji na koniec 2022 roku. W tym czasie bardzo zwiększyły się koszty prowadzenia działalności. Zbliżający się okres zimowy nie napawa optymizmem z racji drastycznych podwyżek za ogrzewanie i prąd
- czytamy w oficjalnym komunikacie Polskiej Izby Kontroli Pojazdów. Diagności wiedzą, że podwyżka cen jest trudna, ponieważ jest sprawą polityczną, a nie merytoryczną. Politycy boją się niepopularnej decyzji i gniewu kierowców, który ta może wywołać. Zwłaszcza, że drożeje wszystko dookoła. Same samochody, paliwo, a w 2022 r. doszło też przecież do mandatowej rewolucji.
Polska Izby Kontroli Pojazdów zwraca jednak uwagę, że podwyżki są nieuniknione, a dalsze ich odwlekanie doprowadzi do poważnego kryzysu.
Marcin Barankiewicz, szef PISKP, w rozmowie z serwisem dziennik.pl przyznał jednak, że strajk i ewentualne chwilowe utrudnienia to nie najważniejszy problem jaki może niebawem czekać kierowców. Twierdzi on bowiem, że jeśli stawki nie zostaną urealnione, jeszcze w tym roku dojdzie do masowego zamykania stacji kontroli pojazdów.
W przytoczonym wcześniej komunikacie PISKP podaje konkretne liczby, wskazując, że kryzys już się zaczął. Wiele stacji kontroli pojazdów zaczyna bankrutować. Z informacji uzyskanych z CEP wynika, że pierwszej połowie tego roku zamknięto 152 stacje. Druga połowa roku nie napawa optymizmem. Szacuje się, że około 25 proc. wszystkich podstawowych stacji kontroli pojazdów, może zakończyć swoją działalność. Zamykają się także stacje okręgowe.
Protest ma zwrócić uwagę polityków, że nie mogą dłużej ignorować sygnałów z branży.
W sytuacji gdy wielu przedsiębiorców walczy o przetrwanie, planuje się wprowadzenie zmian w systemie badań technicznych, które mogą wygenerować koszty nie do udźwignięcia dla przedsiębiorców.
Od stycznia 2023 roku diagności mają przede wszystkim fotografować samochód na ścieżce diagnostycznej co ma wyeliminować "podbijanie pieczątek" nawet bez oglądania samochodów. Na zdjęciach będzie uwieczniony także licznik z aktualnym przebiegiem.
Badania mają być też dokładniejsze. Obligatoryjne wszystkie auta poddane będą m.in. badaniu spalin oraz głośności układu wydechowego. W rządowym projekcie czytamy, że obowiązkiem diagnosty jest "(…) przeprowadzanie badania technicznego zgodnie z określonym przedmiotem, zakresem i sposobem jego przeprowadzania oraz przy użyciu wymaganego wyposażenia kontrolno-pomiarowego".
Kiedy wejdą w życie, tego jeszcze nie wiadomo, ale wiemy już, że więcej zapłacą spóźnialscy, którzy zgłoszą się na badanie po 30 dniach od wygaśnięcia ważności poprzedniego badania. Wtedy przegląd będzie kosztował nie 99 zł a 198 zł. W przypadku samochodów z instalacją LPG będzie to już dwa razy 162 zł, czyli 324 zł. Oficjalnie nie jest to jednak kara, ale opłata dodatkowa w wysokości 100 proc. stawki badania.