Będąc w Kosowie możemy zauważyć, że część kierowców zakleja fragmenty tablic rejestracyjnych samochodów białą taśmą. Z naszej perspektywy może wydawać się to dziwne, ale w Kosowie tablice te wywołują ogromne kontrowersje. Na przełomie lipca i sierpnia problem doprowadził nawet do wybuchu zamieszek.
Dlaczego jednak kierowcy zaklejają oznaczenia tablic? Za moment wyjaśnię. Wcześniej warto jednak powiedzieć więcej o sytuacji, która panuje w Kosowie.
Republika Kosowa to zdaniem części krajów niepodległe państwo (uznaje je 97 na ok. 195 państw, w tym Polska), ale zdaniem innych to serbska (zbuntowana) prowincja. Od Serbii region oddzielił się w 1999 roku po interwencji wojsk NATO, a niepodległość ogłosił 17 lutego 2008 roku. Deklarację tę uznało jednak jedynie część państw. Przeciwna była oczywiście m.in. Serbia i jej główny sojusznik, czyli Rosja.
Obecnie Kosowo ma jednak własne godło, flagę, hymn, policję, parlament i prezydenta, a oficjalną walutą jest euro. Wciąż działa tam jednak pokojowa misja KFOR złożona z międzynarodowych sił NATO. Region zamieszkały jest bowiem głównie (w ok. 92 proc.) przez Albańczyków, którzy od dekad tkwią w konflikcie etnicznym z Serbami. Ci drudzy wciąż są jednak obecni w północnych rejonach Kosowa. W części miasteczek stanowią nawet przeważającą większość mieszkańców.
Co zatem stało się na przełomie lipca i sierpnia? Kosowo 1 sierpnia wprowadziło na mieszkańców obowiązek wymiany zagranicznych tablic rejestracyjnych na kosowskie – oznaczone literami RKS (od Republika Kosowa). Zdecydowana większość mieszkańców posiada takie od lat (kiedyś obowiązywały tablice z kodem KS, czyli Kosowo, ale są już nieważne). Nowe prawo dotyczy jednak również tablic serbskich, które rząd Serbii latami wydawał swoim obywatelom mieszkającym w Kosowie.
Niestety, Serbowie ani myślą podporządkowywać się nowym obowiązkom wprowadzanym przez kosowski parlament. Co prawda, w sierpniu i wrześniu miał obowiązywać dwumiesięczny okres przejściowy (został przedłużony do końca października), w którym kierowcy nie będą karani za brak kosowskich tablic, ale i tak nowy przepis rozsierdził kosowskich Serbów.
Wróćmy jednak do tablic rejestracyjnych, które zaklejają kierowcy w Kosowie. Mówiąc bardziej precyzyjnie, kierowcy przy użyciu białych naklejek lub taśmy zasłaniają w ten sposób międzynarodowy kod kraju, który znajduje się w lewym dolnym rogu tablicy (RKS dla Kosowa, SRB dla Serbii) i herb państwa, w którym zarejestrowano pojazd.
Będąc przez kilka dni w różnych częściach tego kraju szybko zauważyłem, że problem dotyczy ogromnej liczby aut. W stolicy tego państwa, Prisztinie, naliczyłem jedynie kilka samochodów z takimi tablicami, ale wystarczyło pojechać na północ Kosowa, aby przekonać się, że takich pojazdów są tysiące.
Świetnym przykładem jest Kosowska Mitrowica, 85-tysięczne miasto, które dzieli rzeka Ibar. Jej południowy brzeg zamieszkują Albańczycy, północny Serbowie. Mostów na rzece pilnują z kolei służby z różnych krajów (gdy przekraczałem rzekę byli to włoscy Karabinierzy). W razie wybuchu zamieszek przeprawy są tymczasowo zamykane.
Na południu miasta samochody poruszają się z reguły na lokalnych tablicach z oznaczeniem RKS. W północnej części niemal wszystkie z tysięcy znajdujących się tam aut mają zaklejone tablice. Początkowo zgadywałem, że Serbowie zaklejają kod i herb Kosowa, bo go nie uznają. Prawda jest jednak inna.
Okazuje się, że kierowców zobowiązuje do tego prawo. Od lat w Kosowie obowiązuje bowiem pewien prawny kompromis, który nakazuje kierowcom wjeżdżającym do Kosowa zasłanianie kodu kraju oraz herbu białymi naklejkami. Chodzi, oczywiście, o kierowców poruszających się autami na zagranicznych, serbskich tablicach rejestracyjnych.
Dzięki temu mogą oni poruszać się po Kosowie na serbskich „blachach" z zakrytymi oznaczeniami kraju. Wjeżdżając do Serbii mogą zdjąć naklejki. Taki stan rzeczy obowiązuje jeszcze przez niespełna półtora miesiąca. Od listopada wszyscy mieszkańcy Kosowa powinni zarejestrować swoje samochody w urzędach w Kosowie.
Dokładnie odwrotny problem mają pozostali mieszkańcy Kosowa, którzy z różnych przyczyn muszą wybrać się do Serbii. Kraj ten nie uznaje Kosowa i kosowskich tablic rejestracyjnych, dlatego przez lata kierowcy musieli na przejściach granicznych wymieniać własne tablice na tymczasowe „blachy" z serbskimi oznaczeniami.
Obecnie jednak przepisy po obu stronach granicy są identyczne - Kosowianie mają obowiązek zaklejania oznaczeń państwowych Kosowa przy wjeździe do Serbii, tak samo jak Serbowie muszą zaklejać oznaczenia serbskie przy wjeździe do Kosowa. Sytuacja wydaje się więc patowa, bo – o ile Serbia nie zmieni swojego nastawienia – identyczny problem będą mieli niebawem wszyscy mieszkańcy Kosowa. Również ci, którzy do tej pory zwlekają z wymianą tablic na kosowskie.