Najpierw problem był z dostawami spowodowanymi pandemią, teraz na przeszkodzie firm produkujących AdBlue stanęła wojna i sankcje, a ściślej mówiąc kłopoty z dostawami gazu, surowca niezbędnego do wytwarzania płynu na bazie mocznika, który pomaga w oczyszczaniu spalin współczesnych diesli.
Choć z Niemiec nadpłynęła ostatnio dość dobra wiadomość o tym, że największy producent AdBlue w tym kraju, firma SKW Piesteritz wznowiła wytwarzanie płynu, to jednak zaraz za nią doszły informacje już mniej optymistyczne. Produkcję co prawda rozpoczęto, ale w ograniczonej ilości, na tyle, żeby nie dopuścić do paraliżu rynku i branży transportowej, która bazuje niemal wyłącznie na pojazdach napędzanych silnikami Diesla.
Więcej wiadomości motoryzacyjnych znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Serwis 40ton.net informuje, że SKW mimo wznowienia produkcji, tak naprawdę nie wie jak długo ją utrzyma, bo produkcja AdBlue nadal jest nieopłacalna, z uwagi na zbyt wysokie ceny gazu ziemnego. Firma nie ukrywa, że liczy na wsparcie państwa. Jeśli dopłaty się nie pojawią, to wytwórca nie wyklucza podjęcia kolejnych radykalnych decyzji.
SKW Piesteritz podało konkretną liczbę, która ma uświadomić z jakiej sali problemem mamy do czynienia. Według jej wyliczeń jeden miesiąc produkcji jest teraz o ok. 30 mln euro droższy niż przed atakiem Rosji na Ukrainę. Co gorsza tak dużych kosztów dodatkowych nie są w stanie sfinansować rekordowe podwyżki na stacjach paliw.
Sytuacja jest naprawdę poważna, co nie powstrzymało kierowców od żartów na ten temat. Biorąc pod uwagę fakt, że AdBlue bazuje na moczniku, w sieci pojawiły się już memy pokazujące, jakoby kierowcy diesli mieli teraz oddawać moczu do zbiorniczków na płyn AdBlue zamiast do toalety.
Źródło: 40ton.net