Obecnie każdy mandat drogowy możemy zapłacić nie tylko przelewem, ale i na miejscu. Od ponad czterech lat (od lutego 2018) patrole drogówki są bowiem wyposażone w mobilne terminale płatnicze, a to od kierowcy zależy, czy woli zapłacić od razu, czy po kilku dniach.
Kierowca ze Szczecinka taki terminal znalazł jednak na dachu swojego auta. Jak opisuje na Twitterze, w drodze z Koszalina do Szczecinka został zatrzymany przez policję. Powodem kontroli była nadmierna prędkość. Dostał 4 punkty karne i mandat w wysokości 300 zł, który opłacił na miejscu. Po zakończeniu policyjnej kontroli ruszył w dalszą drogę.
Mocno się jednak zdziwił, gdy wysiadając z auta w Szczecinku znalazł na dachu policyjny terminal. Ten sam, na którym wcześniej opłacił mandat. Policjanci drogówki musieli zapomnieć o nim po kontroli, a ten nie spadł przez kolejne 70 km trasy.
Bohater historii udał się z terminalem na komendę w Szczecinku, gdzie zwrócił terminal. Funkcjonariusze przyjęli urządzenie, jednak nie mogli uwierzyć, że nie spadło z dachu auta przez tyle kilometrów. Jak stwierdzili, kierowca musiał przejechać całą trasę bardzo płynnie i rzadko używać hamulców.
Naiwnie wierzę w to, że dobro się zwraca oraz w to, że może policjant z Koszalina będzie wdzięczny, będzie miał lepszy dzień w związku z tym, że nie będzie musiał płacić kary za zagubiony terminal i może kogoś potraktuje łagodniej przy kontroli
- podsumował kierowca.