Protest kierowców na przejściu granicznym z Ukrainą. Przewoźnicy są wściekli

Na przejściu granicznym w Dorohusku w związku z trudnościami przy odprawach na polsko-ukraińskiej granicy, kierowcy ciężarówek zorganizowali protest. Jednym z postulatów jest możliwość wolnego przejazdu w przypadku powrotu do kraju "na pusto". Aktualnie kolumna zablokowanych pojazdów ma już ok. 60 km.

W czwartek doszło do zorganizowanej przez Zrzeszenie Międzynarodowych Przewoźników Drogowych w Polsce rozmowy z przedstawicielami władz Polski i Ukrainy. Niestety, przerzucanie się odpowiedzialnością i zarzutami dotyczącymi sytuacji na przejściach granicznych nie poskutkowały niczym, jak tylko dalszym przestojem. Zniecierpliwieni kierowcy postanowili zorganizować protest.

Blokada na przejściu granicznym w Dorohusku

Jak informuje portal 40ton.net strajkujący kierowcy ustawili po polskiej stronie przejścia granicznego w Dorohusku blokadę ruchu w obu kierunkach, wykorzystując do tego własne ciągniki. Protestujący umożliwiają przejazd co najwyżej jednej ciężarówce na godzinę. Zgodnie z informacjami przekazanymi przez Rzeczpospolitą, kolumna pojazdów po stronie ukraińskiej ma już około 60 kilometrów.

Główne postulaty protestujących kierowców obejmują możliwość powrotu z Ukrainy "na pusto" bez kolejki oraz przy użyciu osobnego pasa ruchu, wprowadzenie 24-godzinnej odprawy fitosanitarnej i weterynaryjnej oraz przywrócenie zezwoleń dla przewoźników ukraińskich.

W przypadku dwóch pierwszych postulatów ich zrealizowanie byłoby dość łatwe, a przy tym rozładowałoby olbrzymie kolejki. Jednak największym wyzwaniem jest ostatni punkt, w przypadku którego mowa już o rozmowach na szczeblu unijnym.

Kontynuacja zeszłotygodniowych rozmów

Aktualnie toczą się rozmowy, które są kontynuacją zeszłotygodniowych pertraktacji. Możliwe, że protest będzie czynnikiem, który przyśpieszy podjęcie stosownych decyzji. Portal 40ton.net donosi, że jeżeli nie dojdzie do porozumienia, uczestnicy protestu przygotowani są nawet na miesięczną blokadę przejazdów, grożąc przy tym unieruchomieniem innych przejść. Skutki takiego zamrożenia ruchu mogłyby okazać się katastrofalne, m.in. doprowadziłyby do przerwy w dostawach paliwa.

Przypomnijmy, że w zeszły czwartek odbyły się pierwsze rozmowy, które miały położyć kres problemom na przejściach granicznych. Na internetowym spotkaniu przedstawiciele władz Polski i Ukrainy dyskutowali na temat trudnej sytuacji przewoźników.

Jednym z kluczowych kwestii był fakt nieprzepuszczania pustych ciężarówek wyjeżdżających z Ukrainy, co prowadziło do wielodniowych postojów na granicy. Jak przekazuje portal 40ton.net - "Strona polska określiła to rażącym niewywiązaniem się z umowy, w ramach której Ukraina zobowiązała się do odprawiania pustych pojazdów wraz z autami osobowymi. Coś takiego miało ułatwić zwłaszcza transporty humanitarne, po których ciężarówki zwykle wracają do Polski na pusto. Był to też jeden z warunków dopuszczenia ukraińskich ciężarówek do bezzezwoleniowego ruchu po Polsce."

Zobacz wideo

Do sprawy odniósł się obecny na spotkaniu wiceminister infrastruktury Mustafa Najem. Jak informuje cytowany wcześniej portal, polityk stwierdził, że to Polska nie wywiązuje się z postanowień w zakresie minimalnej przepustowości granic (problemy z odpowiednimi kontrolami weterynaryjnymi czy prześwietleniami pojazdów za pomocą rentgena), domagając się jednocześnie zmiany takiego stanu rzeczy.

Wiceminister przekazał także, że pojazdy wyjeżdżające z Ukrainy bez ładunku są dla Ukrainy w pewien sposób szkodliwe.  Blokada Morza Czarnego przez Rosjan stanowczo utrudnia swobodny eksport, przez co przeniesienie go na drogi staje się dla Ukraińców priorytetem.

Więcej o:
Copyright © Agora SA