Gdyby nie wideorejestrator, trudno byłoby uwierzyć w wyjaśnienia kierowcy dotyczące środowego zdarzenia. Nagranie opublikowane na kanale STOP CHAM na YouTube tylko to potwierdza.
Do zdarzenia doszło 17 sierpnia na drodze krajowej nr 105 między Świerznem a Stuchowem (woj. zachodniopomorskie). Tamtej nocy kierowca BMW E39 nie spodziewał się raczej niczego zaskakującego. Nie mógł się bardziej pomylić.
Pokonując nieoświetlony odcinek trasy, natknął się w pewnym momencie na pieszego, który wkroczył gwałtownie na drogę, po czym rzucił się na maskę rozpędzonego samochodu. Gdyby kierowca nie trzymał się środka jezdni, mogło skończyć się tragicznie. Na szczęście spostrzegł z wyprzedzeniem zamiary przechodnia, zahamował i złagodził skutki uderzenia.
Po wszystkim pieszy, najwidoczniej dowiedziawszy się, że zdarzenie zostało nagrane, poprosił kierowcę, by podwiózł go do domu. Ten jednak nie zgodził się na taki układ i zaalarmował odpowiednie służby.
Jak można wyczytać z opisu filmu, domorosły kaskader był trzeźwy. Mężczyzna z obrażeniami ciała i głowy został przetransportowany do szpitala. Nie wiadomo, jakie były jego motywy, jednak prawdopodobnie chodziło o wyłudzenie odszkodowania.
Gdyby nie wideorejestrator, który zarejestrował przebieg całego zdarzenia, kierowca, zgodnie z art. 177 Kodeksu karnego, mógłby trafić do więzienia na trzy lata. W opisie materiału mężczyzna podzielił się reakcją policjantów - "[...] po pokazaniu im filmiku powiedzieli, że bez niego nie uwierzyliby mi, że mężczyzna sam skoczył mi na maskę".
Tego typu nagrania zachęcają do zaopatrzenia się w podobne urządzenia. W wielu przypadkach udowodnienie czyjeś winy i wydostanie się z tarapatów graniczy z cudem. Posiadanie twardego dowodu w postaci nagrania może zdecydować w sądzie czy też w przypadku policyjnej interwencji, o naszym być lub nie być.