Kalifornijczyk błaga o pomoc. Auta uderzyły w jego dom już 23 razy, czterokrotnie dotarły aż do kuchni

Ray Minter ma pecha, bo mieszka przy drodze międzystanowej nr 680 w Kalifornii. Od kiedy została wybudowana w latach 70., w jego dom bez przerwy wjeżdżają samochody. Właściciel ma tego dość.

Droga numer 680 to autostrada prowadząca przez północną Kalifornię. Wiedzie z północy na południe (albo odwrotnie) i jest częścią międzystanowej sieci dróg szybkiego ruchu. Większość kierowców ją lubi, bo znacznie przyspiesza podróżowanie przez zachodnie stany USA.

Więcej informacji na temat bezpieczeństwa ruchu drogowego znajdziesz na Gazeta.pl

Ray Minter z San Jose w Kalifornii jej nie cierpi. To dlatego, że notorycznie pada ofiarą wypadków. Mieszka tuż zjeździe z 680 na Jackson Avenue, niedaleko miasta Fremont, gdzie kiedyś były zakłady produkcyjne General Motors, a teraz jest gigafabryka Tesli.

Przy projektowaniu zjazdu drogowcy ewidentnie popełnili błąd, który nie został skorygowany przez ostatnie pół wieku. Kierowcy, którzy wjadą w niego zbyt szybko, łatwo opuszczają drogę, a na wypadkowej ich toru jazdy jest posesja Raya Mintera i jego dom.

Z 23 aut, które w niego do tej pory uderzyły, aż cztery dotarły do kuchni. Trzy samochody, których byl właścicielem pechowy mieszkaniec, zostały skasowane przez inne pojazdy, gdy stały na podjeździe. Jedna z najgorszych kolizji wydarzyła się w 2016 r., kiedy pędzące auto uszkodziło elementy struktury jego domu, a samochód Mintera został doszczętnie zniszczony.

 

W dom mieszkańca San Jose bez przerwy wjeżdżają auta

Kalifornijczyk od wielu lat apeluje do władz miasteczka San Jose o przebudowanie zjazdu z autostrady 680, ale do tej pory bezskutecznie. Przedstawił nawet szczegółowy projekt proponowanych zmian infrastruktury drogowej. Ray apeluje, aby skręt ze środkowego pasa w prawo został zabroniony, bo to kierowcy, którzy nim się poruszają, ciągle stwarzają zagrożenie dla jego bezpieczeństwa.

Ponieważ proszenie przez niemal 50 lat nie przyniosło skutku, Ray Minter postanowił wziąć sprawy we własne ręce. Zbudował specjalne bariery ze stalowych słupów i cegieł oraz wyposażył swój płot w dodatkowe wzmocnienia z kamieni, dzięki czemu narożnik posesji zaczął przypominać warowną twierdzę.

Podobno wydał na to ponad 30 tys. prywatnych dolarów, ale to nie wystarcza. Elementy ochronne są stale niszczone przez samochody i co jakiś czas wymagają odbudowy. Minter to sukcesywnie robi. Jego desperacja wcale nas nie zaskakuje.

Do tej pory nikt nie odniósł poważniejszych obrażeń, ale to może być kwestia czasu. Kiedyś samochód wylądował na jego podjeździe kilka minut po tym, jak opuścił go ojciec Raya. Innym razem auto lekko potrąciło jego maleńką siostrzenicę. Mieszkanie w tak pechowym miejscu jest nie tylko wyjątkowo niebezpieczne, ale musi być okropnie stresujące.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.