Spodobał Ci się ten artykuł? Więcej wiadomości ze świata motoryzacji znajdziesz na Gazeta.pl
Obecnie samochody wyposażone są w wiele systemów wspomagające kierowcę. Wszystko po to, aby było bezpiecznie zarówno dla niego, jak i dla innych użytkowników ruchu. Czasem jednak niektóre systemy mogą zadziałać za dobrze, a wtedy może dojść do niebezpiecznej sytuacji.
Tak właśnie było na autostradzie w Belgii. Jak informuje dziennik Het Nieuwsblad na trasie E314 w północnej części kraju miało miejsce zdarzenie, które mogło zakończyć w nieprzewidywalny sposób, gdyby nie czujność innych kierowców.
Świadkowie zdarzenia w pewnym momencie na drodze zauważyli, że samochód marki Renault Clio jedzie zygzakiem po swoim pasie. Oczywiście pierwsza myśl jaka nasuwa się, to jazda pod wpływem.
Kierowcy powiadomili policję, która przyjechała na trasę. Na miejscu okazało się, że kierowca, który siedział za kierownicą jest nieprzytomny. Nie działały jakiekolwiek próby jego wybudzenia.
Ostatecznie podjęto próbę jego wybudzenia. Aby tego dokonać policjanci wyprzedzili Clio i zaczęli sukcesywnie zwalniać, w tym celu, aby zderzaki obydwu aut zetknęły się. Gdy to nastąpiło zaczęli hamować, przez co auto bez kontroli kierowcy zaczęło zwalniać, a ostatecznie się zatrzymało.
Nieprzytomny kierowca został wyciągnięty z auta i przewieziony do szpitala. Nie ma informacji o jego stanie zdrowia.
Według ustaleń lokalnych służb, samochód przejechał sam 25 km. Jak to możliwe? Samochód miał ustawiony tempomat oraz system pilnowania pasa ruchu, tak aby nie zjechał z niego. Połączenie to pozwoliło samochodowi przejechać spory dystans. Kierowca musiał utrzymać ręce na kierownicy, gdyż w innym przypadku system wyłączyłby się i mogło dojść do tragedii.
Jak zatem widać systemy są przydatne, ale w tym przypadku jedynie szczęście kierowcy i innych uczestników ruchu pozwoliło uniknąć wypadku.