O innych aspektach sygnalizacji świetlnej opowiadamy też w serwisie Gazeta.pl.
Jeszcze w latach 90. XX wieku dominującym sposobem wyznaczania pierwszeństwa jazdy były znaki drogowe. Z biegiem czasu drogowcy coraz mocniej zaczęli stawiać na sygnalizację świetlną. I powód przemawiający za tym jest oczywisty. Rośnie natężenie ruchu. A przy dużym ruchu kluczowe jest tworzenie skrzyżowań w miarę bezkolizyjnych lub całkowicie bezkolizyjnych, na których zasady wyznaczają sygnalizatory S-3.
Oczywiście bezkolizyjność skrzyżowania zależy nie tylko od obecności sygnalizatora S-3. Wpływ na nią ma również fakt czy kierowcy znają znaczenie poszczególnych sygnałów. A najwięcej problemów nadal mają z zawracaniem. Kiedy to jest możliwe? Przede wszystkim w trzech przypadkach:
W sytuacji, w której przed skrzyżowaniem pojawia się sygnalizator S-3 zawierającym strzałkę na wprost i w lewo, kierujący zawrócić nie może. Taki manewr nie został przewidziany przez drogowców planujących skrzyżowanie jako bezkolizyjny. Skutek? Kierujący może "naciąć" się na pieszych idących po przejściu. Identyczna zasada dotyczy sygnalizatora S-3 do jazdy na wprost i w prawo, S-3 do jazdy na wprost, S-3 do jazdy w prawo, S-3 do jazdy w lewo czy S-3 do jazdy w lewo lub prawo.
Niestosowanie się do sygnałów świetlnych "kosztuje" od 1 stycznia 2022 roku aż 500 zł. Na tym jednak nie koniec. Funkcjonariusz dopisze też do konta kierującego 6 punktów karnych. A to cały czas nie koniec potencjalnych konsekwencji. Bo gdy kierujący nie zastosuje się do sygnału świetlnego i spowoduje kolizję, kwota mandatu wzrośnie do 1500 zł. Co więcej, wykroczenie będzie oznaczać również 10 punktów karnych oraz konieczność naprawienia pojazdów poszkodowanych z polisy OC.