Oznaczają samochody albo "przepraszają". Metody kradzieży, których możesz nie znać

Złodzieje samochodów w XXI wieku stawiają nie tylko na technologię, ale i element zaskoczenia. Zszokowany kierowca jest bowiem bezbronny jak dziecko. Bandyci mogą zatem bez problemu przejąć auto wraz z kluczykami. Jak to konkretnie robią?

Więcej informacji ze świata motoryzacji znajdziesz również w materiałach publiko

wanych w serwisie Gazeta.pl.

W roku 2021 w Polsce z powodu kradzieży wyrejestrowanych zostało 7 098 pojazdów. To oznacza, że ulic w naszym kraju znika blisko 20 pojazdów dziennie. Tak, statystyki są dużo lepsze niż dwie dekady temu. Nadal nie można jednak w pełni spokojnie parkować auta pod blokiem. Z jakich metod korzystają złodzieje? Na pierwszy plan wchodzi właśnie tzw. znakowanie aut.

Zobacz wideo Policjanci odnaleźli dziuplę pełną kradzionych motocykli

Oznaczony samochód, czyli nadajnik GPS na podwoziu

XXI wiek w natarciu. Złodzieje najpierw wybierają konkretny pojazd, a następnie go znakują. Znakują za pomocą nadajnika GPS przyczepionego w niewidoczny sposób do podwozia. Dzięki temu w ciągu dwóch, trzech dni poznają nawyki kierowcy i doskonale wiedzą, gdzie pojazd jest np. parkowany w nocy. Skutek? Planują akcję, podjeżdżają w nocy, kradną auto, a to trafia następnie do dziupli. A właściciel... Właściciel może jedynie o poranku spojrzeć tęsknym spojrzeniem na puste miejsce parkingowe oraz zgłosić kradzież na policję i do ubezpieczalni.

Uszkodziłem twoje auto, przepraszam. Nie daj się nabrać!

Kradzież na znakowanie jest metodą wyrafinowaną. To pewne. Złodzieje mają jednak jeszcze bardziej zmyślne sposoby na odjechanie cudzym autem. Szczególnie gdy na scenie pojawi się kradzież na "przepraszam". Mechanizm w tym przypadku jest prosty. Bandyci wybierają jeden z zaparkowanych na parkingu samochodów, a następnie za jego wycieraczką umieszczają kartkę ze słowem "przepraszam" i losowo wybranym numerem telefonu. Treść kartki musi być widoczna z wnętrza samochodu.

Właściciel auta widząc notatkę, myśli że jego auto stało się ofiarą parkingowej kolizji. Postanawia zatem sprawdzić uszkodzenia. W tym celu wysiada z samochodu i zaczyna obchodzić karoserię dookoła. Niestety zostawia zazwyczaj kluczyki w stacyjce. Złodziej zajmuje zatem miejsce na fotelu kierowcy, odpala silnik i odjeżdża z parkingu, zostawiając z tyłu zdziwionego właściciela.

Na usterkę, na gumę... Metod było naprawdę wiele.

Na bardzo podobnej zasadzie co "przepraszam", w latach 90. XX wieku spopularyzowała się metoda na usterkę lub gumę. Polegała (lub właściwie polega do dziś) na tym, że życzliwy kierowca jadący obok informuje was o usterce pojazdu lub np. powietrzu schodzącym z opony. Zatrzymujecie się zatem, aby sprawdzić co się popsuło. I gdy tylko wysiadacie z pojazdu, bandyci zatrzymują się obok, jeden z nich zajmuje wasze miejsce za kierownicą i po prostu odjeżdża waszym autem.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.