"Do wszystkich Dobrych Ludzi, którzy mogą pomóc" – tak zaczyna się facebookowy post pana Sergiusza, obok którego trudno przejść obojętnie. Cała redakcja jest pod jego ogromnym wrażeniem, bo część z nas ma dzieci w podobnym wieku, a poza tym wszyscy jesteśmy wyczuleni na chamskie zachowania na drodze. Jednak to, co się wydarzyło w sobotę 6 sierpnia na drodze S7, trzeba nazwać już drogową bandyterką. A przynajmniej tak wynika z relacji świadków.
Nie jestem osobą wierzącą, ale w tym przypadku można mówić o cudzie
– tak podsumował swoje emocje w rozmowie z nami, już na chłodno, pan Sergiusz.
Nie mamy wątpliwości, że sprawę trzeba nagłośnić i pomóc w znalezieniu kierowcy niebieskiego volkswagena arteona, który prawdopodobnie wydał wyrok śmierci, nie tylko na pana Sergiusza, lecz także jego żonę i czteroletniego syna, tylko dlatego, że - w jego mniemaniu - za bardzo ślimaczył się na lewym pasie "siódemki" i powinien szybciej ustąpić mu drogi.
Drogi, która - jak to przy zmianie letniego turnusu - i tak jest zapchana do granic wydolności, a wszyscy kierowcy, bez znaczenia, czy mają pod maską 60 KM, czy 300 KM, muszą ciągnąć się w równo płynącym potoku samochodów. Są jednak wyjątki - kierowcy, którzy próbują wyznaczać własne reguły.
Do wypadku doszło w sobotę 6 sierpnia ok. godziny 11:55 na drodze S7 między Ostródą a Olsztynkiem, a dokładnie na 84 km trasy w kierunku Warszawy. Z rozmowy z panem Sergiuszem wynika, że wszystko zaczęło się już podczas wyprzedzania kolumny wolniejszych aut. On i podobny biały seat ibiza jadący przed nim zabrali się za wyprzedzanie sznura aut jadących prawym pasem. Gdy już byli na lewym pasie, z dużą prędkością zbliżył się do nich niebieski volkswagen arteon. Z relacji wynika, że samochód przez dłuższy czas siedział na zderzaku i co rusz niecierpliwie wychylał się, to z prawej, to z lewej strony, pospieszając poprzedzające go dwa seaty.
Gdy biały seat zjechał na prawy pas, pan Sergiusz zdecydował się wyprzedzić także jego, ale niecierpliwemu kierowcy volkswagena zasygnalizował kierunkowskazem, że zaraz po tym ustąpi mu drogi. To jednak nie wystarczyło. Gdy arteon znalazł się wreszcie na wysokości Ibizy pana Sergiusza, zaczął zjeżdżać na jego pas, spychając go na barierki. Czy kierowca mógł go nie zauważyć? Z relacji poszkodowanego wynika, że raczej nie było takiej możliwości, bo w momencie, kiedy pan Sergiusz zaczął hamować, żeby przepuścić zjeżdżający na niego samochód, kierowca arteona także zaczął hamować.
W tym momencie pan Sergiusz, który musiał jeszcze mocniej wcisnąć hamulec, stracił kontrolę nad samochodem.
Auto wpadło w poślizg, wykonało piruet, uderzyło prawym przodem w barierki, potem zrobiło kolejny piruet i uderzyło lewym przednim rantem w barierki, aż przeleciało przez oba pasy ruchu i zatrzymało się na bandzie oddzielającej jezdnie drogi S7. Efekt? Możecie go zobaczyć na zamieszczonych zdjęciach. Auto zostało kompletnie rozbite, poduszki powietrzne wystrzeliły i, jak to powiedział w rozmowie z nami pan Sergiusz, cud sprawił, że jego czteroletni syn i żona skończyli tylko z kilkoma siniakami. On sam będzie miał kilka blizn na pamiątkę tego feralnego powrotu z wakacji.
Sprawą zajmuje się już policja, są świadkowie, którzy zgodzili się zeznawać i potwierdzają wersję zdarzeń pan Sergiusza, którą opisał na swoim profilu facebookowym i potwierdził też nam w rozmowie telefonicznej. Raczej nie ma wątpliwości, że nie mieliśmy tu do czynienia z nieuwagą kierowcy, ale z próbą "wychowywania", która tym razem mogła zakończyć się tragicznie. Warto też dodać, że pan Sergiusz jest doświadczonym kierowcą, z setkami tysięcy kilometrów przejechanych jako przedstawiciel handlowy, dlatego trudno mu zarzucać, że spanikował.
Niestety, nikomu nie udało się zapisać numerów rejestracyjnych auta prawdopodobnego sprawcy wypadku, ale wiadomo, że był to niebieski volkswagen arteon najnowszej generacji. Wiadomo, że na miejscu pasażera siedziała kobieta. Niektórzy świadkowie mówią, że auto także mogła prowadzić kobieta, jednak sam poszkodowany nie jest już tego taki pewien.
Kilku świadków, którzy zatrzymali się po wypadku przy nas, twierdziło, że rejestracyjny zaczynał się na literę N, co sugeruje, że był zarejestrowany w województwie warmińsko-mazurskim, ale ja sam też nie jestem w stanie tego potwierdzić
– powiedział nam pan Sergiusz.
Wiadomo też, że do zdarzenia doszło tuż przed MOP-em Olsztynek Południowy, a świadkowie potwierdzają, że kierowca volkswagena już wcześniej skakał z pasa na pas i zajeżdżał drogę innym, co jeszcze bardziej utwierdza w przeświadczeniu, że zepchniecie ibizy na barierki było manewrem wykonanym z pełną premedytacją.
Jeśli ktoś wie coś o kierowcy niebieskiego volkswagena arteona, proszony jest o bezpośredni kontakt z Policją w Olsztynku z powołaniem się na nr sprawy: JED-521T-20220806-39363. Osoby, które chciałyby zachować anonimowość, mogą też skontaktować się bezpośrednio z panem Sergiuszem pod mailem sergiusz.rozicki@gmail.com lub dzwonić na jego numer telefonu, który podał w swoim poście. Będziemy informować was o dalszych postępach w sprawie, a za pomoc w znalezieniu sprawcy, w imieniu pana Sergiusza, bardzo dziękujemy.